Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka. Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!
Dom rodziny Kubiszewskich
ul. Południowa 6a
„Nazywam Ewa Nowak, z domu Kubiszewska. Urodziłam się w 1952 r. w Warszawie. (…) Mama, Janina z domu Rogala, urodziła się [w] Długiej Kościelnej, Długiej Szlacheckiej. (…) Mieszkała na ulicy Chopina 10. Tam jest taki stary budynek drewniany, otynkowany. Tam mieszkała ze swoją rodziną. [Natomiast] Rodzice mieszkali w Miłośnie na ulicy, (…) która się teraz nazywa Południowa 6 A, [gdzie] dziadkowie zakupili plac w [19]32 roku”.
Ewa Nowak
„[Dziadkowie] poznali się w Pocisku, [a] w Rembertowie pracowali. (…) Zanim się tu sprowadzili, to mieszkali prawdopodobnie na ul. Przybyszewskiego albo [ul.] Szekspira z teściami. W tym czasie dziadek bardzo angażował się w działalność Józefa Piłsudskiego. (…) Założyli [wtedy] taką grupę kolarską, która towarzyszyła Piłsudskiemu w jakiś wyjazdach czy spotkaniach. Nawet po śmierci Marszałka jechali wzdłuż torów, [bo] tak chcieli go pożegnać”.
Ewa Nowak
„[Mieli dwóch synów. Mojego ojca, Mieczysława, i młodszego dwa lata Henryka Kubiszewskiego, który urodził się w [19]29 r. [Stryjek] jeszcze żyje – mieszka w tym dużym domu, wybudowanym przed wojną. A my obok tego budynku mamy drugi domek [i] też na tym podwórku mieszkamy”.
Ewa Nowak
„[Dziadkowie] sprowadzili się [tu, gdy] był już wybudowany budynek w [19]35 r. (…) Babcia wspominała, [że] była to góra żółtego piasku z jedną sosną, [która] do tej pory rośnie. [Babcia] nie była zadowolona z tego zakupu. Nie podobał jej się ten przyszły ogród. Nie wyobrażała sobie, że tu może coś urosnąć, no ale jednak dziadek postarał się. Nawiózł czarnej ziemi i wyrównał. Dużo drzew zostało posadzonych i niektóre do tej porty rosną”.
Ewa Nowak
„To miała być duża kamienica. [Dziadek tak] planował, [ale] nie przypuszczał, że wybuchnie wojna. Planował tutaj sobie lokatorów sprowadzić i zameldować, żeby zarabiać. Taki był wtedy zwyczaj, taka moda, że się tak zarabiało na lokatorach. [Dlatego] mieć taką kamienicę z lokatorami to było jego marzenie, ale nie zdążył. Budynek został wybudowany [tylko] częściowo. (…) [W domu] pachniało drewnem. [Babcia] była zachwycona tym zapachem, tą nowością [i] tą świeżością. (…). Podłogi były drewniane [i] bardzo ładnie stolarka zrobiona. Do tej pory bardzo mi się podobają dwuskrzydłowe drzwi ładnie wykończone [i] klamki mosiężne. [Potem,] jak przyszedł czas na zakup mebli [i] na urządzanie, to dziadek wybrał się do Warszawy i kupił babci już wtedy bardzo stare graty, jak to nazwała, które do tej pory niektóre jeszcze stoją. (…) I tak mieszkali sobie do wojny”.
Ewa Nowak
„[Gdy wybuchła wojna] większość budynków tu w tej okolicy była spalona. Ocalał nasz [dom], budynek Wąsiewiczów, którzy mieszkają po drugiej stronie Południowej ulicy, pana Krawczyka, który mieszkał na rogu Południowej i Narutowicza, w drewnianym budynku. Prawdopodobnie wtedy – tak mi ciotki opowiadają – został zastrzelony mój pradziadek, dziadek mojej mamy”.
Ewa Nowak
„Moi dziadkowie uratowali swoje życie dzięki ławce żeliwnej. [Jak] Niemcy bombardowali, (…) [to] dziadkowie schowali się do piwnicy. [Wtedy] (…) przeleciał pocisk przez dom pana Krawczyka, przebił na wylot ten drewniany budynek (…) i rozbił się pod okienkiem naszej piwnicy, [bo] walnął w ławkę żeliwną. To ich uratowało. Ogłuchli na dwa dni, ale przeżyli. (…) [Potem dziadkowie uciekli], a jak wrócili to swój dom zastali splądrowany. (…) [Wtedy] kilka rzeczy takich cennych zginęło. To była pierwsza ucieczka babci, [a potem] jeszcze raz uciekała. Później powiedziała, że już więcej nie będę uciekać. Niech mnie zabiją, mówiła, nie zostawię swojego domu”.
Ewa Nowak
„[Babcia Sabina] opowiadała, że mężczyzn wyciągano, [więc oni się] chowali, jak poszła taka fama. Jacyś dobrzy ludzie informowali, że Niemcy będą łapać. (…) Jakiś pan Grzybowski przybiegł do babci i mówił: „Chowajcie się! Chłopy się chowajcie, bo Niemcy będą Was zabijać!”. Wtedy dziadek z babcią uciekli do lasu. [Ale kiedy była] następna łapanka, (…) to część mężczyzn, [w tym] babci znajomy Staszewski, schowało się gdzieś u kogoś do piwnicy. (…) Niestety Niemcy, [jak] weszli do tego domu, kazali otworzyć piwnicę [i] ich znaleźli, [ apotem] wszystkich zastrzelili”.
Ewa Nowak
„[Babcia] Sprzedawała na tym naszym bazarku głównie niedozwolony przez Niemców towar. (…) M.in. handlowała bimbrem. [Raz] też miała taką nieprzyjemną przygodę. (…) Na wózku był , dozwolony i niedozwolony towar przeznaczony do sprzedaż. Dozwolony to [był] chleb, a niedozwolony to bimber, [na którym] się najwięcej zarabiało. [Wtedy] na górce, tzw. kapitańskiej stał Niemiec. [Jak] zobaczył babcię, że jedzie, wyjechała z podwórka i krzyknął na nią: „Komm” – „Chodź do mnie” i machnął, żeby podeszła. To była zima. Babcia przerażona [pomyślała, że] Teraz to [ją] zastrzelą. [Jednak ponieważ] pomagał jej mój stryjek, Henryk Kubiszewski, to [powiedziała] do niego: „Ja będę ciągnąć ten wózek, a ty idź tam z tyłu. Będziemy udawać, że mi pomagasz po tym śniegu pchać ten wózek, [a] po cichu spod plandeki [będziesz] ten bimber wrzucał do śniegi i zasypywał. Może nam się uda”. I im udało im się”.
Ewa Nowak
„A [jak] Rosjanie przyszli, to słupy zniszczyli i na podpałkę wzięli, bo musieli na czymś gotować. Wtedy, nie było prądu. [Poza tym] poszła fama, że Rosjanie [będą] zabierać polskich mężczyzn do wojska, [więc] babcia z dziadkiem znów uciekli [do] (…) jakiejś wioski. [To były] trzy chałupy na krzyż, jakiś domek, stodoła, obora z sianem, ze słomą. Tam ci gospodarze miejscowi to się dobrze schowali, ale dziadek nie uczynił tego. Złapał widły i zaczął to siano przerzucać. Mówił, [że] jak przyjdą Rosjanie, to powie, że jest tu gospodarzem, jedyny na gospodarstwie, to może [go] nie wezmą do wojska. I, niestety go wzięli. Babcia [opowiadała], że (…) na [jej] oczach wsadzili pana gospodarza. Wzięli go za kuper, wsadzili na samochód mówiąc: „Do wojska, a nie tutaj siano przerzucać!””
Ewa Nowak
„[Jak] dziadka zabrali, [babcia] została sama z dziećmi. [Wtedy] wróciła przerażona do domu, co ma teraz zrobi. [Wtedy] prababcia Maria Sommer pomogła jej znaleźć osobę, która udostępniła babci na takim naszym miejscowym bazarku tzw. budę, czyli taki stragan. Mówiła: „Zacznij handlować. Przeżyjesz.” I tak było”.
Ewa Nowak
„Babcia dowiedziała się, że dziadka i innych polskich mężczyzn zawieziono do Emowa, (…) [gdzie] stacjonowali w lesie, [więc] któregoś dnia poszła tam na piechotę [go] szukać. [Jak] znalazła jakiegoś strażnika, (…) powiedziała [mu], że szuka Kubiszewskiego (…). [Wtedy] przyprowadzili dziadka do babci. Dziadek powiedział jej, że będą [im] przydział dawać więc ma do wyboru, albo zostać kierowcą, albo kucharzem. Babcia (…) doradziła dziadkowi, żeby się zgłosił na kucharza. (…) Dziadek, oczywiście, gotować nie potrafił, więc bał się tego kucharzenia. (…) Po jakimś czasie [przed domem babci] (…) jakiś samochód się zatrzymał.(…) Wyskoczył z [niego] dziadek, [który powiedział, że] teraz to [go] zastrzelą, (…) bo mają się spotkać dowódcy niemieccy z rosyjskimi w tym Emowie i Niemcy mają przywieźć gęsi, a Rosjanie bimber, a [on] nie mam smalcu [i] nie mam pojęcia jak się piecze gęsi. Babcia (…) powiedziała mu, jak ma te gęsi piec i po jakimś czasie dowiedziała się, że się udały [te] gęsi (…) i dziadek skórę ocalił”
Ewa Nowak
„[Potem] część tego budynku (…) zajęli Rosjanie i mieszkali tutaj, [a] babci pozwolili mieszkać w takim pomieszczeniu 2 x 2 z synami. (…) Wybudowali sobie prycze i w pierwszym pomieszczeniu zrobili odwszalnię, w drugim bimbrownię, w trzecim spali, a na środku ogrodu (…) garkuchnię, [gdzie] kucharz urzędował. [A] jak skończyła się wojna (…), to dziadka puścili. Dziadek wrócił. Babcia umarła [jak] miała 90 lat w [19]96 r”.
Ewa Nowak
„Do [szkoły] podstawowej chodziłam w Miłośnie. To teraz jest Trójka. To była stara szkoła. Niewiele pamiętam. Tylko ten budynek: wnętrze, ławki drewniane, takie fajne z dziurkami na kałamarz. Pamiętam schody drewniane. Na górze, na piętrze uczyły się starsze dzieci, a na dole uczyły się właśnie te młodsze. Później byłam dumna, jak już mogłam [uczyć się] na górze”.
Ewa Nowak
„Z nauki w szkole to pamiętam, że tłukli nas po rękach, jak ktoś coś przeskrobał, linijkami albo piórnikami drewnianymi. Ja nigdy nie byłam uderzona, ale płakałam, jak widziałam. Serce mi się ściskało i bałam się strasznie. Nie mogliśmy się kręcić w klasie, nie mogliśmy się wiercić, nie mogliśmy się porozumiewać, tak jak teraz. (…) Jak tyko ktoś nie patrzył nauczycielce w oczy, dostał linijką po kosteczkach, po tej wierzchniej stronie dłoni. (…)”.
Ewa Nowak
„Raz też coś przeskrobałam i pani Bronowicz powiedziała: „A ty Kubiszewska powinnaś teraz dostać po łapach. Masz szczęście, bo cię lubię, to cię nie uderzę”. I to była największa kara, większa od tego bicia. Ja się tak wstydziłam, że ja nie zostałam pobita. Wszyscy bohaterowie moi byli bici, koledzy z klasy, a ja? Taki wstyd”.
Ewa Nowak
„Pan Przetakiewicz. (…). Lubiliśmy go, znaczy ja go lubiłam, lubiłam [go] słuchać. On bardzo ładnie nam tę historię wykładał. Pamiętam historię starożytną. Miałam piątki więc widocznie jakaś pojętna byłam, (…) [a] może on ciekawie opowiadał? Ale nie znosił kręcenia, wiercenia i hałasu w klasie”.
Ewa Nowak
„Jak chodziłam do szkoły, to kierownikiem był pan Duszczyk. Bardzo tak miło i sympatycznie go wspominam. (…) Może [to] on częściowo przyczynił się do tego czy pomógł, że ja tutaj zostałam, bo miałam zamieszkać w Warszawie i byłam już zapisana do szkoły średniej na ul. Hożej. Tam miałam chodzić do jakiejś szkoły (…) po skończeniu tej szóstej klasy tu, w tej szkole. Siódmą klasę miałam już rozpocząć w Warszawie. (…) Byłam nieszczęśliwa. (…) U babci chciałam mieszkać i do tej szkoły chodzić, do której zaczęłam. Przeżywałam to [i] pisałam do babci listy z tych kolonii, że babciu, ja nie chcę tam chodzić. Babcia (…) poszła do kierownika szkoły, do pana Duszczyka, na zakończenie roku szkolnego. [Kiedy] powiedziała, żeby mnie wypisał z tej szkoły, bo (…) już nie będę tu chodzić, (…) pan Duszczyk [powiedział]: „Wie pani co? Wypisać to my ją zawsze zdążymy. A ja coś czuję, że może coś się zmieni. Może ona jednak będzie tutaj chodzić. Niech pani jeszcze jej nie wypisuje. Jak ona zacznie tam chodzić do szkoły, to ja ją skreślę. I babcia mówi, później jak opowiadała, to mówi: „No, i nie musiałam cię zapisywać z powrotem do tej szkoły. Dzięki Duszczykowi”. No, to takie wspomnienia osobiste.
”
Ewa Nowak