Przejdź do treści

Dom Stefanii Zacharewicz

ul. 3 maja (d. ul. 1 Maja) nr 1

„[Urodziłem się] 14 sierpnia w 1947 r. w miejscowości Miłosna lub Cechówka przy ul. 1-ego Maja nr 1 w wielkim budynku drewnianym w stylu otwockim, gdzie mieszkało wiele rodzin. Piętrowy budynek [był] z werandami, cały z drewna. (…) Mój ojciec prowadził [tam] warsztat naprawy rowerów, a na parterze był zakład fryzjerski Józefa Palczuka. [Oprócz tego] w podwórku mieszkał pan Kazimierz Paradowski, [który miał] mały zakład naprawy obuwia, czyli szewski. Na górze [zaś] mieszkali lokatorzy. W sumie 8 rodzin. (…) Właścicielką tego budynku była pani Stefania Zacharewicz”.

Krzysztof Kolanek

„Z relacji mojego ojca, który sprowadził się tam zaraz po wojnie, dowiedziałem się, że w tym budynku mieściła się restauracja Stefani Zacharewicz, z hotelem na górze i z salą bilardową, [gdzie potem] mieszkałem”.

Krzysztof Kolanek

„Ojciec prowadził warsztat rowerowy [bardzo długo]. Jego klientami byli ludzie mieszkający od Rembertowa do Mińska, Mazowieckiego i z okolicznych miejscowości. Także był bardzo znaną osobą. (…) Nieraz przysłuchiwałem się, jak tam naprawiał jakiś rower, wspomnieniom o okupacji, o wojnie, o losach rodzin. Kto, gdzie, co, kiedy, jak. Całe takie źródło informacji stamtąd czerpałem”.

Krzysztof Kolanek

„[Wtedy] przede wszystkim ludzie się poruszali na rowerach. Ojciec naprawiał tych rowerów bardzo dużo, bo nie miał kto naprawiać, [chociaż] rower można było naprawić mając 2 czy 3 klucze. (…) Ojciec miał te kluczowe [i] pół Miłosnej od niego pożyczało, bo niektórzy chcieli sami naprawić. (…) Społeczeństwo było biedne więc każdy kombinował, tak jak Polacy to potrafią. Nie było aut”.

Krzysztof Kolanek

„Na rogu przy skrzyżowaniu ulic Staszica i ul. 3 Maja [d. 1 Maja] była posesja, na której była kapliczka. Do dziś stoi. Właścicielką była pani Bielawska Teresa, już nieżyjąca, bo to odległe czasy”.

Krzysztof Kolanek

„Na rogu ulicy Świętochowskiego i ul. Staszica był drewniak. (…) Tam był domek państwa Baliszewskich, gdzie pani prowadziła lodziarnię, jedną ze sławniejszych jakości lodów. Słyszałem, że Zielona Budka to brała od tej pani receptury, bo takie dobre lody robiła. Właścicielka również sprzedawała, handlowała. Nie zapomnę faktu, że lody były nie na kulki, tylko łyżeczką wydawane w takie stożki. Złotówkę kosztował ten lód, ale jak dzieci tam nie miały tej złotówki, tylko 50-70 groszy, to ta pani też sprzedawała. To było podejście takie właśnie handlowe, ale nie stricte takie materialne”.

Krzysztof Kolanek

Zobacz pełne relacje


Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka.  Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!

Krzysztof Kolanek