Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka. Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!
Dom rodziny Wiśniewskich
Ul. Kutrzeby 3

„
Nazywam się Arkadiusz Wiśniewski. (…) Tak naprawdę rodzina mojej babci pochodziła z Sulejówka. Mój pradziadek, Władysław Turemko był kolejarzem, związanym z linią kolejową Warszawa-Siedlce. Sprowadzili się i zamieszkali w Żurawce. Moja prababcia pochodziła z Okuniewa. (…) Przed wojną posiadała na ulicy Bema, przy stacji kolejowej Sulejówek-Miłosna, sklep kolonialny, gdzie sprzedawała herbaty sprowadzane typu herbata cejlońska czy jakieś suszone owoce ale też i cukierki. Miała też w sklepie chleb i inne artykuły spożywcze, co szczególne znaczenie miało podczas drugiej wojny światowej. Mieli trzy córki: najstarsza Julię, średnią Annę i najmłodszą Elżbietę i to była moja babcia.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Mój dziadek przyjeżdżał w nasze okolice, czyli okolice Sulejówka dlatego, że przed wojną był zawodowym żołnierzem w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Modlinie. Na terenie naszego poligonu artyleryjskiego (…) przez mokradła polskie wojsko testowało tam czołgi. (…) Dziadek przyjeżdżał bardzo często, średnio co pół roku na poligon.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Z babcią poznał się w tym sklepie, [co] ona obsługiwała. Myślał, że ona jest dorosła, bo wyglądała na pełnoletnią, a babcia miała 14 lat. (…) [Jednak] w tamtych czasach 15 latki często już wychodziły za mąż. To było normą.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Dziadek zaprosił babcię na ten poligon, bo w weekendy można było przychodzić na to miejsce, gdzie oni spiętrzyli wodę i zrobili tamę, żeby czołgi mogły przejeżdżać [przez] głębszą wodę. [Tam] było zrobione kąpielisko. Mój dziadek, [który] urodził się w Barcicach nad Bugiem, na Kurpiach, świetnie pływał. (…) Jeśli był taka możliwość, pływał codziennie w rzece od małego. Kiedy był w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Modlinie to przez Bug przepływał codziennie. Był bardzo wysportowany i to on prowadził zaprawę poranną w twierdzy Modlin.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
W 1939 r. dziadek nie wiedząc ile babcia ma lat oświadczył się jej. [Kiedy] dowiedział się, ile ma lat, zapytał, czy poczeka. Powiedziała babcia, że poczeka. (…) Ostatni raz widzieli się ze sobą [w] połowie sierpnia [19]39 r., [gdy] było już wiadomo, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że jednak ta wojna wybuchnie.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Gdy wojna wybuchła, 1 września [1939 r.], dziadek razem z czołgami był na lorze kolejowej na Warszawa Wschodnia, więc miał tylko rzut kamieniem do Sulejówka. No ale nie udało się, żeby on się tam dostał. Potem mieli szlak bojowy. W Garwolinie czołgi z lor zjechały i przedostały się w kierunku Annopola. Tam stoczyły pierwszą swoja bitwę, bo dziadek był w Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej. Potem wzdłuż lasów janowskich przejechał do Tomaszowa Lubelskiego i tam dostał się do niewoli. [Był] 20 września [1939 r.].
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Babcia mieszkała w Sulejówku. (…) Jej ojciec, postanowił, że bezpieczniej im będzie mieszkać w Siedlcach, gdzie pracowała jej starsza siostra i miała tam mieszkanko. (…) Wynieśli się do Siedlec 12 września [1939 r.]. [Kiedy] dwudziestego któregoś września babcia wróciła, sklep był okradziony. Ktoś wpadł po prostu, wyłamał drzwi i rozkradł wszystko. (…)
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Moja prababcia podczas II wojny światowej zajmowała się handlem mięsem, czyli te słynne rąbanki przewoziła z Karczewa. Bardzo często jeździła do Guberni. W kamienicy, w której mieszkali, jeden z mieszkańców w piwnicy przetrzymywał rodzinę żydowską. W trakcie 1942 albo 43 r. Niemcy dowiedzieli się o ukrywaniu tej rodziny. Wszystkich mieszkańców wyprowadzili, którzy byli wtedy w tej kamienicy razem z tą rodziną żydowską i chcieli rozstrzelać [ich] z tyłu, przy płocie. Uratowała się tylko i wyłącznie moja babcia dlatego, że komendant granatowej policji odciągnął ją na bok i powiedział, że ona w ogóle nie jest tu związana, ona tutaj nawet nie mieszka, więc żeby nawet nie myśleli o jej rozstrzelaniu. Po II wojnie światowej okazało się, że ten komendant granatowej policji był zastępcą dowódcy AK na ten okręg, który marnie skończył, bo SB czy UB go wykończyło po II wojnie światowej.(…) Potem moja babcia wyjechała do Siedlec, [gdzie] mieszkała długi czas, a do szkoły chodziła w Warszawie. Codziennie jeździła pociągiem.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
W trakcie II wojny światowej okazało się, że Niemcy złapali mojego pradziadka na współpracy. Tylko nie wiadomo, czy z ludźmi, którzy handlowali, czy z AK. Za karę został wysłany do pracy na terenie Pomorza zachodniego. Jeździł na trasie kolejowej pomiędzy Gdańskiej a Szczecinem, najczęściej w okolice Koszalina. Rodzina mojej babci wyprowadziła się właśnie w tamte okolice i mieszkali tam aż do 1947, prawie 1948 r.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„Mój pradziadek był Polakiem a prababcia była Niemką. Prababcia uciekła z domu, żeby mogła się związać z pradziadkiem, [chociaż] miała już wybranego męża, Niemca z Bawarii który był jej dalekim kuzynem. (…) Gdy mój dziadek w 1939 roku dostał się do niewoli, to ten kuzyn przyjechał do oflagu i zaproponował mojego dziadkowi podpisanie volkslisty. (…) Powiedział mu, że w polskim wojsku był zaledwie niskim oficerem a w [niemieckim będzie] majorem. Dziadek powiedział, że nie rozumie po niemiecku, [chociaż jego] matka pisała mu listy po niemiecku, [a] prababcia po polsku praktycznie nie mówiła. (…) Trzykrotnie uciekał z obozu. Za trzecim razem [został] złapany przez Wermacht, [a] nie przez żandarmerię. [Wtedy] okazało się, że [to] jego wuj-kuzyn go szukał, bo cały czas go pilnował w obozie. (…) Ukrył go w swoim folwarku w Bawarii. [Jednak] kiedy dziadek usłyszał w radiu, że Amerykanie wylądowali na Sycylii, [znów] uciekł przez Bawarię, Austrię, Włochy, aż dostał się do Amerykanów. Dzięki temu, że Amerykanie go jakoś ogarnęli, przedostał się potem do Egiptu i Ziemi Świętej. [Gdy] wrócił z powrotem do Polski (…) sześć miesięcy był przetrzymywany pod Bydgoszczą w obozie internowania i był przesłuchiwany przez UB i NKWD”.
Arkadiusz Wiśniewski
„
Pytali się go, czy wrócił tu, żeby być jakby reakcją, bo mieli informacje, że był przed wojną w Modlinie. Pytali się, czy przypadkiem nie miał kontaktu z dwójką, czyli z wywiadem polskim, czy kontrwywiadem, czy popierał Piłsudskiego. Nie mieli większości informacji. [Jednak] dziadka uratowało to, że miał ze sobą dokumentację, że kończył szkołę samochodową (…) To potwierdzało, że on jest robotnikiem, że potrafi pracować, naprawiać wszystkie samochody. Wypuszczono go [po] ponad pół roku.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Po II wojnie światowej dziadek szukał babci przez Czerwony Krzyż, bo podczas wojny pisali do siebie listy, dopóki dziadek nie uciekł z obozu. W jednym z ostatnich listów wysłał babci pierścionek zaręczynowy zrobiony z końskiego włosia. Pierścionek ma do dziś. W 1948 wziął ślub z babcią w Bydgoszczy. W 1949 urodziła się siostra mojego ojca. [Potem] sprowadzili się z powrotem do Sulejówka i zamieszkali na Żurawce. Najpierw w domku mojej prababci a potem wynajmowali pokój na piętrze na ulicy Kutrzeby.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
W 1952 r., miał się urodzić mój ojciec, gdy już było zimno, 26 listopada, na stawie kolejowym, (…) [gdzie] moja babcia bardzo często pływała. [Tego dnia] babcia zobaczyła, że na lodzie dzieci się ślizgały i lód się załamał pod jednym z nich. [Gdy] dziecko zaczęło się topić, [chociaż] babcia była wtedy w 7 miesiącu ciąży, bez zastanowienia rzuciła się tego dzieciaka wyciągnąć. Popłynęła po niego przez lód. Wpadła, lód się pod nią załamał, [a] ona przedostała się, tego dzieciaka wyciągnęła i zaprowadziła go do domu. (…) Następnego dnia urodziła (…) mojego ojca, [który] nie ważył nawet 2 kilogramów, [bo] był wcześniakiem, ale wyżył.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Mój dziadek, od pierwszych dni kiedy tu wrócili, założył własny zakład rzemieślniczy, gdzie zajmował się hydrauliką. Praktycznie do końca [pracował] w takiej spółdzielni, która nazywała się Budowa SPE. [Ona mieściła się] na ulicy Karczewskiej 18. (…) [Potem] zakład, który prowadził mój dziadek, przejął mój ojciec. Oni mieli ten swój warsztat na ulicy Chocimskiej.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„
Kiedy w trakcie budowy osiedla na Idzikowskiego, moja babcia poznała ludzi z [partii], wstąpiła do PZPR, żeby było im łatwiej, [bo] przez cały okres PRL mojemu dziadkowi rzucano kłody pod nogi. Mimo tego, że miał ten swój warsztat to i tak ciężko miał żeby gdziekolwiek dostać się do pracy. (…) Gdy [babcia] wstąpiła do tego PZPR zaproponowano jej, aby ona zaczęła pracować w Smakoszu. Ona została najpierw bufetową, [a] potem chyba zastępcą kierownika restauracji tej całej knajpki.(…) Kiedyś ojciec mnie tam zabrał. [Gdy] piłem wodę jako mały dzieciak może 2, 3-4 letni, ugryzłem tam szklankę musztardówkę.
”
Arkadiusz Wiśniewski