Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka. Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!
Przystanek Sulejówek
ul. Kombatantów 77
Poczekalnia
Andrzej Sawelski, Elżbieta Puczniewska-Pyszyńska
„Mój pradziadek Romuald Makarewicz był zapalonym fotografem jeszcze od czasów, kiedy mieszkali w Gruzji i wędrowali na Zakaukazie i Zabajkale. Jako oficer w Armii Carskiej posiadał sprzęt i namiętnie robił zdjęcia. Był taką duszą towarzystwa. Wszędzie go było pełno. Nosił ten swój aparat i robił zdjęcia. Utrwalił m.in. budowę tej stacji”.
Ewa Gauld
„Prababcia Janina i pradziadek Romuald Makarewiczowie pracowali na tej stacji w kiosku. Na zdjęciach wyraźnie widać gazety i napisy. Jedno zdjęcie zostało pstryknięte, kiedy dziadek stoi przy takim barku kawiarnianym i pije szklankę wody”.
Ewa Gauld
„Była bardzo punktualna. Nastawiało się zegary według pociągów. Ojciec jeździł do pracy. Starsze siostry jeździły do szkoły. Jedna do pracy. A myśmy się trzymały w Sulejówku”.
Maria z d. Chytrowska Kowalska
„Niemcy, żeby uniemożliwić sowiecki transport, chcieli wysadzić całą linię kolejową, która biegła przez Sulejówek na Terespol. I w tym celu postanowili wysadzić budynek dworca. Powiercili otwory w peronie. Ojciec będąc w ruchu oporu zorganizował ludzi. Oni zdaje mi się ukradli im ten dynamit, którym mieli rozsadzać. Te ładunki z uzbrojonych otworów do wysadzenia”.
Lechosław Dowgiłłowicz-Nowicki
„W drewniaku były kasy i kiosk ruchu w środku. Jedno z pierwszych słów jakie przeczytałem mając cztery lata. Pamiętam ojciec mnie wtedy na baranach nosił. Powiedziałem ruch, a ojciec mnie poprawił, że c czyta się jak ha – jeśli jest przed h”.
Lechosław Dowgiłłowicz-Nowicki
„To była przedostatnia stacja zelektryfikowana. Bo kolej zelektryfikowana przed wojną dochodziła do stacji w Miłosnej. Stacja Sulejówek wyglądała jak stacje na linii otwockiej. Na peronie budynek stacyjny, ładny bardzo i drugi drewniany, co wciąż stoi. W tym budynku był bufet, poczekalnia, kasa i Kiosk Ruchu. Tam kupowałem „Żołnierzy czynowych”, a kto palił – papierosy”.
Andrzej Sawelski
„Głównym sklepem był sklep pani Ramowej, który teraz jest już zamknięty. Stoi taki drewniany zabity deskami. Tam jest jakiś parking przy przejściu podziemnym w Sulejówku. To był główny nasz punkt zaopatrzenia. Kiedyś kupowałem tam coś, bo mama wysłała mnie po zakupy spożywcze. Jakiś mężczyzna kupił masło. Ramowa podaje mu cenę a on wyjmuje legitymację i mówi, że to jest paskarska cena i że ma zapłacić jakiś tam mandat, karę czy coś w tym rodzaju. Widziałem, że ona się bardzo zdenerwowała. Cała była roztrzęsiona”.
Bogdan Piątkowski
„W Sulejówku był bardzo praktyczny dworzec, mianowicie była jedna platforma dla pociągów jadących w obie strony – z Warszawy i do Warszawy. I to było bardzo praktyczne, bo jeżeli pociąg był odwołany, czy się spóźnił to nie musieliśmy się jak teraz przenosić z jednego peronu na drugi. […] Był taki daszek jak na linii otwockiej. Taki grzybek. Bardzo praktyczne. Chowaliśmy się tam przed deszczem , gradem”.
Bogdan Piątkowski
„Pociągi jeździły różnie, chociaż na początku trzymały się rozkładu jazdy. Były dosyć rzadko, ale na szczęście jeździły trzy składy. Czasami jeździł puste, a czasami to wejść do tego pociągu za bardzo nie można było. Zdarzały się też opóźnienia dosyć dramatyczne. Zimą stulecia, w 1978 r. mama wracała osiem godzin z Warszawy, ze Śródmieścia do Sulejówka”.
Wojciech Hyb
„Dworzec się strasznie zmieniał. Na starej stacji był jeden peron – tak jak to teraz na linii otwockiej. Z takim budynkiem na środku tego peronu – z napisem Sulejówek. Tam była kasa i poczekalnia. Na początku lat 60. były ławki, ładne okna… Takie normalna poczekalnia dworcowa. Dostawało się kartonowy bilecik na tekturce. To się zmieniało. Najpierw kasa została opancerzona, czyli okna kasowe zyskały kraty a zniknęły szyby w oknach tej poczekalni – zastąpione dyktą. Potem zniknęły ławki, a w końcu rozebrano cały dworzec”.
Wojciech Hyb
„Dworzec był dokładnie naprzeciwko naszego domu, także jak mój ojciec wychodził do pracy – to pociąg wjeżdżał na stację. Dokładnie było wejście naprzeciwko naszej furtki, więc nie było problemu. Także tutaj mieliśmy trochę lepiej”.
Wojciech Hyb