1944
Koniec wojny
Andrzej Sawelski
Dziecko pułku
Piotr Rzepiński
Dziecko pułku
Piotr Rzepiński
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Komunia Zofii Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
Zofia Szałkiewicz, 18 czerwca 1944
Mirosław Orzechowski
„Kiedy wkroczyło wojsko rosyjskie, to był horror. Babci przypomniały się lata, kiedy była tam sama i przeżyła rewolucję. Wszystkie panny były pochowane. Moja mama też była ukryta za ścianą. Ten dom chyba jeszcze stoi. Jak się idzie ulicą Świętochowskiego. Drewniany. Mamy koleżanka i mama były tam ukryte, bo wszystko, co się ruszało, było ruskich. Babcia opowiadała, że jak wpadali na podwórko to byli to zagłodzeni ludzie. Oni jedli wszystko, co było. Brali to, co latało i chodziło. Więc to, co cenne, babcia, chowała. Koza się jedna ostała. Kury wszystkie poszły”.
Barbara Pasińska-Kruk
„Niemcy, żeby uniemożliwić sowiecki transport, chcieli wysadzić całą linię kolejową, która biegła przez Sulejówek na Terespol. I w tym celu postanowili wysadzić budynek dworca. Powiercili otwory w peronie. Ojciec będąc w ruchu oporu zorganizował ludzi. Oni zdaje mi się ukradli im ten dynamit, którym mieli rozsadzać. Te ładunki z uzbrojonych otworów do wysadzenia”.
Lechosław Dowgiłłowicz-Nowicki
„Uciekinierzy z Warszawy przyszli właśnie do Pani Grygielewiczowej i u niej zamieszkali, bo byli wysiedleni z tej Saskiej Kępy. Pani Grecyngierowa była wielką patriotką. Za ostatnie pieniądze, bo sprzedała dywan, kupiła kwiaty i poleciała do żołnierzy, którzy byli w polskich mundurach. „Lecę, mówi z tymi kwiatami, a ten w polskim w mundurze, ruska dusza. Rzuciłam te kwiaty i poszłam od niego”.
Andrzej Dziurzyński
„Wyłapywali ich. Pani Grygielewiczowej, która prowadziła sklep, jej rodzice byli pochodzenia niemieckiego. I tacy Państwo Uścińscy, którzy też trzymali z Niemcami to od razu byli ewakuowani i do Rosji wywożeni. To było w 1944 r. Byli spakowani. Na walizkach siedzieli”.
Andrzej Dziurzyński
„Został pochowany w ogrodzie, ale pani Zofia dała wiadomość do Lublina do towarzysza Drobnera, działacza PPS, który uzyskał odpowiednie papiery od tow. Ochaba, żeby ekshumować Jędrzeja i przenieść do prowizorycznego grobu na Powązkach a później już do stałej krypty, gdzie został pochowany. Później dołączyła do niego Zofia”.
Janusz Dowjat
„Późnym popołudniem 31 lipca 1944 roku do trasy obecnie Al. Piłsudskiego zbliżyła się szpica czołowa, patrol rozpoznawczy Armii Czerwonej dochodzącej od strony Wołomina i Mińska Mazowieckiego od Wschodu. W tym czasie na obecnych terenach miejscowości Wesoła, na piaszczystych wzgórzach zostały pobudowane forty i umocnienia z załogą dysponująca działkami średniego kalibru i karabinami maszynowymi. W dniu 31 lipca 1944 roku załoga szkoły wywiadu oraz plutony wartownicze wycofały się zajmując właśnie pozycje w Wesołej w oparciu o te wcześniej przygotowane bunkry. W związku z tym patrol czołowy, który zbliżał się do tego rejonu poprzez te krzaki i ulice, został ostrzelany z broni maszynowej i działek średniego kalibru. Wobec tego rozpoznanie tego terenu zostało przerwane. Następnego dnia nie było żadnych strzałów, ani żadnej potyczki. Nastąpiła cisza. W czasie tej ciszy wyszliśmy z ojcem tutaj i przede wszystkim na teren posesji Piłsudskich, żeby po prostu zobaczyć co jest. Weszliśmy do dworku, który był nienaruszony od 9 września 1939 roku, gdy pani Piłsudska z córkami opuściły posiadłość udając się przez Szwecję, Estonię na emigrację do Anglii. Została tutaj ciotka Adela i sierżant Milocha dozorujący dworek przez te pięć lat. Nic się tutaj nie zmieniło,”
Janusz Dowjat
„Syn mojej sąsiadki Piaseckiej miał konia i wóz. Rozwoził drzewo na opał. 25 lipca zatrzymał się koło Państwa Wilczków. Na koniu podjechał do niego Ukrainiec i chciał zabrać tego konia Panu Bolkowi. Pan Bolek złapał go przez pół i obydwaj wpadli do dołka tak nieszczęśliwie, że ten Ukrainiec jakoś wydobył się spod jego ciała, wyjął pistolet i zastrzelił pana Piaseckiego. Dosłownie na godzinę przed wejściem Rosjan zginął syn Pani Piaseckiej dokładnie w tym samym miejscu, w którym został zabity syn państwa Wilczków”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Niemcy wycofując się wysadzili w powietrze peron w Miłośnie, elektrownię, budynki stacyjne, tory. Ci minerzy jechali drezyną i z niej zakładali. Potem odjeżdżali i odpalali ładunki. Przed wejściem Rosjan stacja kolejowa nie istniała, elektrownia nie istniała, a tory były pozrywane. O dziwo stacja w Sulejówku ocalała. Ten budynek jest do dzisiaj”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Pod Okuniewem rozegrała się wielka bitwa pancerna. I to było mnie więcej już koło 10 sierpnia 1944 r. Już było powstanie i widzieliśmy jak się pali Warszawa. Doskonale było widać te łuny. Zaczął się ostrzał Cechówki przez Niemców z Wesołej, którzy podeszli pod samo skrzyżowanie. Myśmy leżeli pod murem. Rosjanie ustawili granatniki, które były na 800 metrów przecież, przy naszym parkanie. Na tej polanie koło lasu. Wtedy ojciec zdecydował i na drugi dzień rano myśmy uciekli. Opuściliśmy dom i zaczęła się nasza tułaczka. Wróciliśmy do domu przed zajęciem Pragi 15 września [1944]. Nikogo nie było. Większość mieszkańców uciekła”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Jak przyszła Armia Czerwona, to tutaj żołnierze mieli kwatery. Tu na Armii Krajowej dali nam przyzwoitych ludzi, pułkownika jeszcze z tej dawnej armii. Był bardzo sympatyczny. Pomagali rodzinom, dzieciom. A kwaterę mieli u Rogalskich. To jest druga ulica. I tam mieli swój sztab. Niemcy i tak ich wybadali i zaczęli walić”.
Piotr Rzepiński
„Pułkownik i major. Bardzo nam pomagali. Przynosili, nam dawali, dzieciom dawali, bo była bieda. Ale byli normalni żołnierze. Dziewczyny tam próbowali. Przyszli do tego pułkownika to on wyjął pistolet i chciał jego zastrzelić”.
Piotr Rzepiński
„Oni się tu zatrzymali i czekali. Nie wiem na co. […] Ja pamiętam taki okres, że tu chyba katiusze stały i waliły. Jakaś tutaj była taka walka, że myśmy uciekli na wieś stąd. […] I tam jakiś czas przebywaliśmy. W czasie powstania, bo było widać łunę nad Warszawą. […] Wielu uciekło, bo tu był taki ostrzał. Naprzeciwko był taki domek to go zmiotło. Myśmy uciekali nocą. Szosą”
Piotr Rzepiński
„[…] Ale walki powietrzne niektóre tu pamiętam. […] Widziałem jak samolot spada. Został strącony niemiecki samolot. Katiusze stały niedaleko naszego domu. Tam takie polanki były. Tam Żydzi mieszkali. Baraki były. Tam katiusze stały. One strzelały na pozycje niemieckie. Potem je wycofali. A jak powstanie wybuchło, to oni czekali”.
Piotr Rzepiński
„Jak upadł Mokotów to ojciec przedostawał się kanałami do Śródmieścia. I nie wiadomo czy zabłądził czy z wycieńczenia – w każdym razie ojca odnaleźli w parku Dreszera. Tam ekshumowali i przenieśli go na cmentarz powstańczy na Wolę. PCK zawiadomiło matkę. Przesłali dokumenty, zegarek”.
Piotr Rzepiński
„Mamusia z dziadkiem pracowała w Warszawie, a ciocia Lewandowska pracowała na terenie. Mój brat i Zbyszek oni też byli w AK. Trzy czy cztery dni przed wybuchem powstania dostali wiadomość, żeby się zgłosili w jakieś tam miejsce. Wiem, że oni często ćwiczyli w dziadka pracowni jak dziadek siedział u nas na letnisku. Jurek brał klucz”.
Wanda Łabędź
„Do wybuchu powstania mama otrzymywała jakąś zapomogę z jakiejś organizacji co miesiąc. 31 lipca 1944 r. mama pojechała do Warszawy prawdopodobnie odebrać pieniądze. Była w towarzystwie doktora Piechalskiego. To był internista, lekarz od wszystkiego. Pojechali pociągiem. Jeździły wtedy jeszcze elektryczne pociągi. Popołudniu, kiedy mama miała wrócić, wybiegałam na peron. Nikogo. Pusto zupełnie. Kilka razy wybiegłam. Za każdym razem ani ducha nie było ani w jedną stronę ani drugą. Koło południa 31 lipca zerwano już komunikację. Mama wróciła na piechotę”.
Maria Tyszel
„Z 25 na 26 lipca 1944 był chyba pierwszy nalot nad Warszawę. Nad Sulejówkiem leciały samoloty. Jeden zgubił bombę. Nic się nie stało, bo akurat nad domem, gdzie dopiero fundamenty przed wojną zdążyli właściciele zbudować. Także nikomu nic się nie stało. Datę pamiętam dokładnie, bo 26 lipca były imieniny mojej mamy. I wieczorem, dzień przed imieninami myśmy były na spacerze. Na ławeczce pod oknami siedziało parę znajomych z prezentem, którym była gęś”.
Maria Tyszel
„Mama mnie położyła spać. W środku nocy się obudziłam, bo był ten hałas. Wybiegłam do sąsiadek, pań Krasińskich, bo właśnie wtedy u nich żeśmy mieszkały. Mama poszła odprowadzić swoich gości i wróciła. Po paru dniach Niemcy uciekli w dzikim popłochu”.
Maria Tyszel
„Drogi były bardzo piaszczyste. Koleiny były, ludzie nie mieli samochodów. Gospodarze zaczęli zaopatrywać nas w produkty, ale konno przyjeżdżali. Tu były łąki, na których krowy się pasły za nami niedaleko. Także to był obraz nędzy i ucisku zaraz po wyzwoleniu”.
Irena Galińska
„[Sierpień 1944] Tutaj była taka piwniczka podziemna, w której żeśmy przechowywali owoce i warzywa. Nie było lodówek w owym czasie. Myśmy mieli taką piwniczkę. To było pewne podwyższenie i żadne domy, żadne drzewa nie zasłaniały. Widać było łunę nad Warszawą. Te czasy utkwiły mi szczególnie, bo były związane z wydarzeniami technicznymi. Kiedy tam była łuna, to tu po drugiej stronie ulicy Solskiego stały katiusze i strzelały nad Warszawę. Jak były katiusze, to było wojsko. Wtedy już był cały ten dramat wojenny”.
Jerzy Madej
1944 r.
Irmina Matyjasek-Jałowiecka
„Pierwsze dni sierpnia. Przyszliśmy z matką z Otwocka, bo chcieliśmy zobaczyć, co się dzieje z tymi domami wszystkimi. Czy tu da się zamieszkać? Na piechotę przyszliśmy. Stwierdziliśmy, że te nasze dwa domy stoją z tym, że umeblowania nie było. Zaczęliśmy się rozglądać, gdzie mogą być meble. Okazało się, że większość mebli była w Helinie”.
Andrzej Borodzik
„Ponieważ po wojnie niewiele dobytku zostało, wszystko się zmieściło na trzy rowery. Wtedy myśmy się zjawili w Sulejówku. Z tym, że mieszkaliśmy w tym małym domu. Duży dom zajęli Rosjanie. Oni mieli tam warsztaty naprawy samochodów. W dużym pokoju urządzili sobie scenę teatralną na dom kultury”.
Andrzej Borodzik
„Po drugiej stronie szosy, w domu Mościckich mieszkali taboryci. Po Niemcach zostało w garażu taka cała stu litrowa beczka lotniczego płynu hamulcowego, czyli spirytusu zmieszanego z olejem rycynowym. Kiedy taboryci wywąchali spirytus, dobrali się do tego. Jak oni to wypili to spirytus robił swoje, a olej rycynowy swoje. To się skończyło klęską tych taborytów. No, ale później myśmy tego nie ruszali”.
Andrzej Borodzik
„Na pierwszym piętrze w tym małym domu zajmowali dwa pokoje dwaj lekarze, którzy pracowali w szpitalu w Helinie. Ci lekarze mnie wyratowali, bo ja dostałem jakieś żółtaczki w listopadzie, czy jakiegoś owrzodzenia nóg, a żadnych lekarstw nie było, oni przynosili lekarstwa od siebie. Kazali się odżywiać praktycznie tylko cukrem i rzeczywiście wyciągnęli mnie z tych kłopotów”.
Andrzej Borodzik
„Nieraz Rosjanie pozwalali nam na film, bo oni kręcili filmy propagandowe dla tej swojej załogi. Zresztą ta załoga długo tu pracowała. Doprowadziła dom do sporego wyeksploatowania. To sporo roboty było, żeby dom doprowadzić do jakiegoś porządku. Wynieśli się dopiero w 1945 r”.
Andrzej Borodzik
„Potem przyszło wojsko polskie ubrane bardzo biednie, bardzo nędznie. Późną jesienią. W tym naszym domu porobiono prycze żołnierskie. Żołnierze spali pod kocykami. W porównaniu z tamtym wojskiem, które przynosiło nam konserwy amerykańskie: parówki i tuszonkę, to w porównaniu z nimi to polskie wojsko było nędznie wyposażone. Żal było patrzeć na tych żołnierzy. Wtedy musieliśmy się ścisnąć ogromnie, bo zarekwirowano, ile można było tych pokoi na kwatery dla żołnierzy”.
Irmina Matyjasek-Jałowiecka
„To się zaczęło na początku sierpnia, chyba piątego. Niemcy dosyć szybko opuścili Sulejówek. Stanęli w Wesołej. Potem się cofnęli na jeden dzień. Na podwórku pań Krasińskich ustawili armatę. Myśmy siedziały w piwnicy. Potem kazali się wszystkim wynieść na około pięć, sześć tygodni. Ten nasz wyjazd organizował właśnie doktor Piechalski i utknęliśmy w Wielgolasach. Dopiero później można było wrócić. Wszystko było do góry nogami. Poprzewracane, pokradzione”.
Maria Tyszel