Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka. Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!
„Była tam poczta. Zakładam, że to mój pradziadek Romuald Makarewicz zrobił to zdjęcie poczty. Dookoła jest pustka. Pole. Nic nie stoi”.
Ewa Gauld
„Mój ojciec w 1931 r. zdał maturę. Potem pracował w Hufcu Pracy”.
Wojciech Hyb
„W 1939 roku ojciec brał udział w kampanii wrześniowej. Jako oficer siedział w obozie jenieckim, a następnie był internowany przez Rosjan. Potem Rosjanie przekazali go Niemcom. Siedział w obozie jenieckim. Z tego obozu wyszedł i poznał moją mamę w Niemczech, która z kolei była tam wywieziona na roboty. Pobrali się. I wrócili do Sulejówka w 1950 roku”.
Wojciech Hyb
„Stryj, czyli brat mojego ojca ożenił się w czasie wojny. Miał dwie córki. Z kolei siostra Jadwiga wyszła za mąż. Także miała dwoje dzieci. Wyjechała z Sulejówka i osiedliła się w Sanoku, gdzie jej mąż pracował na kolei. Cała ta trójka już nie żyje”.
Wojciech Hyb
„Dziadkowie specjalnie nie brali udziału w życiu społeczno towarzyskim w Sulejówku. Raczej się koncentrowali na gospodarce. Czasami ojciec, ciocia i rodzina brali udział w różnego rodzaju imprezach organizowanych w Sulejówku. Z tego co wiem, aczkolwiek nie mam na to żadnych dokumentów, oboje byli członkami Towarzystwa Przyjaciół Sulejówka przed wojną”.
Wojciech Hyb
„Centrala telefoniczna pracowała 24 godziny na dobę. Na trzy zmiany pracowali. Ludzie przychodzili”.
Wojciech Hyb
„Przez jakiś czas mieszkał u nas naczelnik poczty, ale to już bardzo ciężkie czasy. Gdzieś pod lata 50. – z żoną i z dziećmi. Dwa trzy lata wszystkiego. On się nazywał Rostowski. To było uciążliwe”.
Wojciech Hyb
„Potem kontroler pocztowy został naczelnikiem. Był wiceprzewodniczącym Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej ”.
Wojciech Hyb
„Jak wyprowadził się Urząd Pocztowy, to myśmy dostali z Urzędu Miasta uprzejme zawiadomienie, że te dwa pokoje zostały przydzielone Bibliotece Miejskiej. Mój ojciec się odwołał od tej decyzji. Dwa dni później miałem w szkole imprezę. Pierwszy sekretarz partii, Michał Korzempa, który uczył matematyki w ósmej klasie poinformował o różnych wydarzeniach związanych z działaniem Rady Miejskiej i Urzędu Miasta m.in., że właśnie znaleźli świetny lokal na bibliotekę, ale niestety ten wredny właściciel się odwołał. Oczywiście nazwisko nie padło”.
Wojciech Hyb
„Był piach. Nie jeździły samochody, żadne centrum. W jakimś momencie zrobiono w końcu drogę asfaltową. Wtedy otrzymaliśmy uprzejme pismo z Urzędu Miasta, żebyśmy zapłacili 6 tysięcy złotych za nią. Dostali to wszyscy właściciele leżący przy Dworcowej. Ojciec się odwołał. Uzyskaliśmy prolongatę: połowę i w ratach, choć ulica Dworcowa jest na naszym placu zrobiona przed naszym domem”.
Wojciech Hyb
„Adres się zmieniał. Pierwszy przedwojenny to była Słoneczna 4 (dzisiaj 11 Listopada). Po drodze 15 Grudnia, a potem 1 Maja 4, Dworcowa 40. Teraz jest Dworcowa 87”.
Wojciech Hyb
„Słynny odbiór kartek na cukier, które trzeba było w Urzędzie Miejskim dokonywać. To się odbywało w takiej kolejce. Mój ojciec nie żył. Mama wysyłała mnie ze swoim dowodem. Nie chciano tych kartek wydać. Jakieś oświadczenie składałem”.
Wojciech Hyb
„Przy Dworcowej od Żeromskiego do Piłsudskiego w końcu lat 50. stały dwa drewniane domy, których nie ma, nasza Jadwisia i w głębi jeszcze Willa Wanda, która miała z natury przypominać dworek Piłsudskiego, oraz willa brata prezydenta Mościckiego”.
Wojciech Hyb
„Rzemieślników za bardzo nie było. Jakiś szewc gdzieś czasami się pojawił. Ale to z reguły był na dosyć bardzo krótki czas”.
Wojciech Hyb
„Na rogu Żeromskiego i Dworcowej był kiosk spożywczy, warzywniak i koniec. Zaopatrzenie było siermiężne: chleb, masło, mleko, wędliny oczywiście bułki. Pamiętam, że jak kiedyś chciałem mleko dla kota, to jeździłem pociągiem do Miłosny, do Halinowa lub do Wesołej”.
Wojciech Hyb
„U nas bazaru jako takiego nie było. W latach osiemdziesiątych pojawił się rząd stoisk na miejscu pawilonów. Aczkolwiek babć roznoszących mięso: Pani kupi cielęcinkę albo jakiś schabik albo coś, to trochę po Sulejówku się kręciło”.
Wojciech Hyb