Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka. Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!
Dom Stanisława Gawella
ul. 15 Sierpnia 2
„Ten dom. (…) jego historia zaczyna się dosyć wcześnie, bo w 1918 r. Brat babci Grabowskiej czyli mamy mojej mamy, [Stanisław Gawel], jako najstarsze dziecko, bo było ich sześcioro, poczuł, że powinien pójść do pracy, aby pomóc [po śmierci ojca] swojej rodzinie”.
Marek Giedwidź
„Miał zdolności wyjątkowo kwiaciarskie więc poszedł na kurs bukieciarski i postanowił podjąć pracę w jednej z kwiaciarni warszawskich na [ul.] Złotej. Tam zaczął pracować. (…) Od samego początku widział, że te ten kierunek – otwarcie kwiaciarni, daje duże możliwości finansowe. [Dlatego] myślał o otwarciu swojej kwiaciarni”.
Marek Giedwidź
„Wpadł na taki pomysł, że kwiaciarnia potrzebuje mieś zaplecze, żeby były świeże kwiaty. Musi mieć kontakt z innymi ogrodnikami, którzy mają szklarnie, aby można było ją zaopatrywać. (…) Pomyślał, że pojedzie poza Warszawę, aby można było takie gospodarstwo stworzyć. (…) Któregoś dnia wyjechał w kierunku wschodnim pociągiem relacja Berlin-Moskwa. Jadąc kilkanaście kilometrów od Warszawy zatrzymał się w miejscowości Sulejówek. Mała stacyjka. Bardzo niski peronik, taki półmetrowy. Jak wysiadł [to] popatrzył, że blisko stacji jest jakiś taki duży teren, niezadrzewiony. Żyto rosło jedynie. Stał drewniany mały domek. Pomyślał, że jak znajdzie właściciela to może kupi ten tern. I tak też się stało. Półtora akra ziemi zakupił na podstawie aktu notarialnego”.
Marek Giedwidź
„[Wtedy] powziął plan budowy domu. Znał takiego dość znanego architekta, Napoleona Czerwińskiego, który kilka ciekawych kamienic zaprojektował w Warszawie i Konstancinie-Jeziornej. (…) Jemu zaproponował, żeby zaprojektował ten dom. (…) Na przełomie 1918/1919 rozpoczęła się budowa domu. Był bardzo oryginalny. Piętrowy budynek z dwuspadowym dachem, a wokół niego były różne balkony, tarasy”.
Marek Giedwidź
„Wuj zakupił [też] piękną terakotę z firmy Villeroy Bosch, ale nie przywiązywano wówczas wagi do takich rzeczy jak sanitariaty czy kwestia ciepłej wody”.
Marek Giedwidź
„Była [wtedy] bardzo duża inflacja. Ruble traciły na wartości, a marki polskie traciły na wartości. (…) Wuj opowiadał, że były takie momenty, [kiedy] walizką musiał dowozić pieniądze budowniczym domu, bo z dnia nadzień [wszystko] traciło ważność”.
Marek Giedwidź
„Budowa szła. Dwie rzeczy były bardzo solidne, a pozostałe mniej. Polegało to na tym, że z cegłami nie było problemów, bo już cegielnia powstała w Sulejówku i wypalała bardzo dobrą cegłę. Natomiast jeżeli chodzi o oprawę okien i te wszystkie wykończeniowe rzeczy to były zrobione trochę tak byle jak. Stropy z byle jakiego drewna. Wszystko było takie trochę prymitywne. Natomiast bardzo solidnie wykonane zostały wszystkie elementy betonowe: kolumny, wieżyczki, tarasy, balkony i to przetrwało prawie sto lat bez żadnego większego uszczerbku”.
Marek Giedwidź
„W 1921 r. dom został ukończony. [Wtedy] pomysł wuja był taki, żeby pomyśleć też o jakiś pomieszczeniach gospodarczych. (…) Najpierw powstały inspekty, belgijki, niskie, skrzyniowe pojemniki przykrywane oknami ze szkłem, żeby można było przyspieszyć (…) wyprodukowanie niektórych kwiatów. (…) Powstała pierwsza szklarnia, niska, dach sięgał do ziemi, bo tam chodziło o ogrzewanie – nie było jeszcze systemów ogrzewania i trzeba było tam jakieś gorące dymy ze spalonego węgla kanałami [poprowadzić], aby to ogrzewało. Technicznie to było na początku dość skomplikowane. (…) A w latach 1922-1923 powstał budynek gospodarczy ze szklarnią. Tam były winogrona. Można było korzystać z ich owoców do późnej jesieni. [Tam] było też mieszkanie dla ogrodnika”.
Marek Giedwidź
„Powstała też kotłownia i wtedy można było pełną parą gospodarstwo przez cały rok wykorzystywać [jako] zaplecze do kwiaciarni „Kalina” na ul. Królewskiej 31 [w Warszawie]. (…) Istniała do 1 sierpnia 1944 r. [Powstania warszawskiego] nie przetrwała ani kwiaciarnia, ani piękne mieszkanie wyposażone we wspaniałe meble i obrazy polskich malarzy. Kamień na kamieniu nie został w tym miejscu”.
Marek Giedwidź
„Dziadkowie poznali się w Sulejówku. Babcia jako rodzona siostra przyjeżdżała do Sulejówka zobaczyć, jak sobie brat radzi. Tam były dwa domy: pań Wojnikonis i Littoria a zanim staw. (…) Jak była zima to tam były bardzo dobre warunki do jeżdżenia na łyżwach, a ponieważ zimy były (…) a dziadek miał łyżwy więc przyjeżdżał [na nie] do Sulejówka i tak poznał się z babcią”.
Marek Giedwidź
„W Sulejówku cały czas były prowadzone prace. Piękne były ogrody nie tylko szklarnie. (…) A dom cały czas był zamieszkiwany przez różne rodziny. (…) Została [m.in.] zainstalowana rodzina Pączków. Zajęła pokój z kuchnią. Mieszkanie mieli za darmo, ale jednocześnie we własnym zakresie pilnowali tego domu dzień i noc. (…) Oprócz tego na dole, matka z córką Haliną zamieszkała. (…) Natomiast na górze był taki malutki pokoik, który zajmowała matka Stanisława czyli Anna Gawell. Ona tam mieszkała do śmierci, do 1944 r. [Natomiast] dwa najbardziej słoneczne pokoje na piętrze zajmował sam właściciel. I tak to wszystko trwało nawet w te lata wojenne”.
Marek Giedwidź
„Mama, Irena z d. Grabowska oczywiście [była] Warszawianką. Można powiedzieć, [że] do końca wojny cały czas mieszkała w Warszawie, [przy ul. Wielkiej] z rodzicami. Kiedy Niemcy w 1942 r. zaczęli budować getto, przeprowadzili się na ul. Żurawią 22/24, [gdzie] ten dom istnieje do dziś. Tam mieszkali do października 1944 r., kiedy musieli wyjść jak wszyscy inni mieszkańcy z Warszawy. Natomiast po wojnie okazało się, że (…) w Warszawie wszędzie same ruiny. (…). Wrócili do Milanówka. A ponieważ rodziny wyprowadziły się z domu w Sulejówku (…) Dziadkowie z mamą przyjechali do Sulejówka i zagospodarowali się [tutaj]”.
Marek Giedwidź
„W 1944 r. Rosjanie szli w kierunku Warszawy. (…) Nie do końca przeszli przez Sulejówek. Musieli się gdzieś zatrzymać. (…) Wójt zgodził się, żeby tutaj, bo zwolniło się mieszkanie [po Pączkach], zamieszkali oficerowie. (…) Stacjonowali tutaj (…) a wójt (…) pędził bimber na terenie tego domu do 1945 r”.
Marek Giedwidź
„Mama rozpoczęła studia w szkole muzycznej, bo myślała o kierunku pedagogicznym. Szkołę skończyła. To był początek l. 50. [Potem] poznała mojego tatę”.
Marek Giedwidź
„1 lipca 1945 r. pojawił się most, po którym mogły już furmanką czy samochody przejechać, [więc] w połowie lipca dziadkowie postanowili jakieś tam graty wrzucić na furmankę i pojechali do Sulejówka. Od tego momentu zajęli tam mieszkanie na parterze [po] matce z córką i mieszkali już tam do końca”.
Marek Giedwidź
„Wuj wraz ze wspólnikiem [po powrocie z robót] chcieli otworzyć jakąś kwiaciarnię. (…) Róg ul. Marszałkowskiej i Al. Jerozolimskich. (…) to był 1947 r.? 1948? Później? Podjechał pod ta kwiaciarnię czarny samochód i wysiadł z niego Cyrankiewicz. Wyszedł [potem] z bukietem kwiatów, wsiadł do samochodu i pojechał. (…) Wszystko to było tymczasowe, bo potem to rozebrano”.
Marek Giedwidź
„Osobą, która dostała to gospodarstwo w spadku, była mama. Wiadomo było, że jeżeli w krótkim czasie nie podejmie decyzji i [nie] zrobi odpowiednich papierów tj. mistrza ogrodnika, to wszystko przepadnie. Uważaliśmy, szczególnie, że to był początek lat. 70, nastały rządy Gierka i wszystko miało iść w kierunku rozwoju gospodarczego, że i my spróbujemy. Mama zdobyła [te] mistrzowskie papiery. Natomiast ja przerzuciłem się z Politechniki na SGGW i skończyłem zaocznie, bo musiałem się zająć gospodarstwem”.
Marek Giedwidź
„Na górze, po śmierci matki wuja, to małe mieszkanie zaczęli zajmować ogrodnicy, bo ten mały domek był niewystarczający. I tak to wszystko trwało przez kilka lat. (…) Mamy [nawet] dokument podpisany przez Pierwszego Przewodniczącego Rady Narodowej, pan Edmunda Soczewkę na to zamieszkanie w Sulejówku. (…) Rok później [w 1951 r.] spacerując po Sulejówku Przewodniczący [Soczewka] zobaczył ten dom. (…) Drzwi były zamknięte, ale to mu nie przeszkadzało. Wyłamał zamek, wszedł do środka, zobaczył, że lokale są puste i stwierdził „Jaki fajny domek” [więc] postanowił [tam] po prostu zamieszkać. I zamieszkał, (…) bo zarządził kwaterunek, [kiedy] dziadkowie byli nad morzem. (…) [Wtedy] ktoś dał cynk, że (…) natychmiast muszą [dziadkowie] wracać. (…) Wszędzie były plomby, dom był już zajęty, ale dziadek to zlekceważył i wszedł do swojego mieszkania”.
Marek Giedwidź
„Urodziłem się w Warszawie w 1952 r., ale całe moje życie związane było z Sulejówkiem, bo od najwcześniejszych miesięcy mojego życia mieszkałem tutaj i mieszkam nadal”.
Marek Giedwidź
„Skończyłem szkołę podstawową w Sulejówku im. Piłsudskiego. Następnie liceum im. Paderewskiego. (…) Kiedy zdawałem na studia okazało się, że jest tutaj do przejęcia gospodarstwo ogrodnicze. Decyzja była dość skomplikowana, jak pogodzić to [z dalszą nauką]? Czy studiować dalej na Politechnice? Czy prowadzić to gospodarstwo, które spadło zupełnie nieoczekiwanie”.
Marek Giedwidź
„Przez wiele, wiele lat prowadziliśmy to gospodarstwo ogrodnicze, ale znowu sytuacja zaczęła się zmieniać. (…) Kiedy kończyłem studia pomyślałem, że wzorcem dla nas powinny być takie jak Holandia czy Izrael, gdzie powiedzmy są gospodarstwa ogrodnicze prowadzone przez niewiele osób, ale bardzo wydaje. Nasze gospodarstwo okazało się, że nie rokuje przyszłości. Dlatego też postanowiliśmy to gospodarstwo zamknąć”.
Marek Giedwidź
„Otworzyłem warsztat i prowadziłem go prawie do emerytury”.
Marek Giedwidź