Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka. Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!
Dom Czesława Piątkowskiego
ul. B. Głowackiego 50
„Zanim ktoś wybudował dom, to najpierw budował domek gospodarczy, żeby nie płacić i nie mieszkać u kogoś oraz dopilnować tego, co na placu się robiło”.
Irena Galińska
„Przed wojną kolejarz mógł utrzymać całą rodzinę. 400 zł ojciec zarabiał. To było bardzo dużo. 4 gr kosztowała bułeczka. Zależy jaka, bo i po 2 gr były bułki”.
Irena Galińska
„Jak nas wygnano to mama nas zgubiła. Miała małego brata na ręku. Niech pan zobaczy jaka jest sytuacja matki, która zgubi dzieci. Na podwórku szum. Kupa ludzi. Do schronu się chowają. Jeden chce pić, bo słabnie. Drugi widzi tylko ogień. Miłosna to była wielka łuna a Zorza to było jedno wielkie skupienie ludzi, żeby ich zabijać. Babcie, matki, dzieci. Niemcy się nie liczyli z nikim”.
Irena Galińska
„U nas w domu, na górze mieszkali lokatorzy. Mieszkała moja nauczycielka – pani Maliszewska. Super nauczycielka, pani Olechowicz i jeszcze jakaś, ale już nie pamiętam… Nas znalazły te dwie lokatorki”.
Irena Galińska
„Poszliśmy na ten Józefin dopiero popołudniu. Gdzieś tak po 12 dotarliśmy, bo baliśmy się, że tu strzelanina. Nie można iść, bo wszędzie, na każdej ulicy Niemcy”.
Irena Galińska
„Ojciec poszedł w tak zwaną reise i szczęśliwie, że uciekł, bo mężczyźni uciekali na Wschód, do przyjaciół w cudzysłowie Moskali. W cudzysłowie przyjaciele. Nigdy ich nie nazwę przyjaciółmi tak jak nie nazwę Niemców”.
Irena Galińska
„Mama nie myślała, że ojciec wróci. Miał pozwolenie na broń przed wojną i on z tą bronią poszedł do tych „przyjaciół”. Kiedy ich prowadzili przez jakąś rzekę to opowiadał, że ją wyrzucił. Nikt ojca nie wydał, ale usłyszeli chlupot, bo jednak woda swoje robi. Nie wiem za to jaka kara ich spotkała. Szczęśliwie ojciec wrócił i odnalazł nas u babci na Józefinie”.
Irena Galińska
„Niemcy urzędowali na boisku. Armaty były urządzone i oni mieli swoje kwatery”.
Irena Galińska
„Czarniecki to był właściciel dużego domu piętrowego. On wyraził zgodę na to, żeby szkoła tam została przeniesiona. Myśmy mieli po dwie klasy w jednym takim dużym pokoju. To był budynek mieszkalny – nieprzystosowany na szkołę”.
Irena Galińska
„Wspaniała szkoła, która wpoiła nie tylko zasady patriotyzmu za okupacji, ale człowiek płakał za nauczycielem. Tak go szanował. W chwili kiedy był ścigany przez sytuację, bo należeli przeważnie do AK, to dla nas tak jakoś było powiedziane, że nauczyciel musi wyjechać. I były zastępstwa za nauczycieli. Jeden drugiego zastępował na lekcjach. To były bardzo trudne chwile”.
Irena Galińska
„Uczono nas potajemnie historii, ale bardzo krótko. Podręczniki mieliśmy wkładać do kosza w razie jakiejś sytuacji. Nie bardzo rozumiałam tę sytuację, bo sześć lat skończyłam 10 września i poszłam do szkoły. Także wszyscy tutaj skończyliśmy podstawówkę. Cała czwórka”.
Irena Galińska
„Stoję w kuchni. Mama mówi: „Słuchaj, odłamki lecą. Schowaj się do piwnicy.” Walnął odłamek w drzewa, bo z tamtej strony po tym spalonym domu to wyrosły zarośnięte drzewa. Tam nikt specjalnie nic nie robił, bo każdy walczył o kęs chleba. Stoję w kuchni. Butelka na mleko stała. Na całe szczęście, że butelka nieodkręcona była ostrzem, tylko szyjką, która uderzyła mnie w klatkę piersiową. Odciśnięte kółeczko nosiłam dwa tygodnie, bo odłamek musiał silnie walnąć. Widocznie nie przeznaczona byłam na śmierć. Jak życie zaczęło wracać do jakiejś normy, to można było mleko kupić”.
Irena Galińska
„Strzelają, granaty rzucają. U nas sytuacja była podbramkowa, bo z jednej strony AK, z drugiej strony Rosjanie. Nie wiem, w którym roku tu oni weszli”.
Irena Galińska
„Drogi były bardzo piaszczyste. Koleiny były, ludzie nie mieli samochodów. Gospodarze zaczęli zaopatrywać nas w produkty, ale konno przyjeżdżali. Tu były łąki, na których krowy się pasły za nami niedaleko. Także to był obraz nędzy i ucisku zaraz po wyzwoleniu”.
Irena Galińska
„Piekarnia pani Górkowej tam za nami jeszcze”.
Irena Galińska