Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka. Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!
Dom rodziny Przyuskich
ul. ks. J. Popiełuszki 43
Dom Przyuskich
Barbara Szewczyk
„To były takie czasy, że kto się zajmował rolnictwem, to było jego w zasadzie. Mimo, że tu tych sióstr było cztery, to właściwie miały tylko takie przydomowe. Ciotka obrabiała pole. To się tak zmieniło, bo się zabudowało”.
Barbara Szewczyk
„Od 1946 r. mama [Stanisława Drążek z d. Przyuska] pracowała tu w szkołach podstawowych do 1976 r., kiedy poszła na emeryturę. Była zaangażowana. Prowadziła bibliotekę. Zresztą mama była taką nauczycielką, żeśmy miały stół przedzielony na dwie części. W części myśmy odrabiały, w części dzieci, które nie miały warunków odrabiać w domu”.
Barbara Szewczyk
„Jako sześciolatka poszłam do szkoły, bo mama mnie do szkoły zabierała i się uczyłam z dziećmi. Jak poszłam w wieku siedmiu lat to mamy kolega powiedział, żeby dać mnie od razu do drugiej klasy, bo się nudzę i bawię się pod ławką. I rzeczywiście skończyłam wcześniej. W 1957 r. już zrobiłam maturę w Sulejówku”.
Barbara Szewczyk
„Szafa, która tutaj stoi u mnie, została. Ojciec powiedział: „Jak ty tu będziesz to, żeby nic stąd nie wyszło.” Mam szafę trzydrzwiową, przedwojenną, przestrzeloną odłamkami, bo dom był pobudowany przed wojną, ale nie było jeszcze okien. To było przestrzelone po tych szrapnelach i myśmy wstawili tam lustro. Piękna szafa jest. Nie pozbyłabym się, bo tyle się mieści w tę w szafę co w żadną inną. To wszystko jest ponad stuletnie”.
Barbara Szewczyk
„Były piękne budynki. Tu u mnie zaraz za parkanem był taki piękny, przedwojenny budynek, gdzie wszyscy się już wyprowadzili i nikt nie mieszkał. Z werandami, balkonami, ale zaczęli mieszkać bezdomni i ten dom się spalił. Palił się jak zapałki, bo był całkiem drewniany. Drugi przy ulicy sąsiedniej też był drewniany. Ludzie porozbierali na deski. I teraz w krzakach nie widać, że tam jest dom”.
Barbara Szewczyk
„Jeszcze jak ja chodziłam do szkoły, to targ był po drodze do szkoły. Nie raz przez targ przechodziliśmy. Inaczej to się odbywało. Na takich ławkach. Przyjeżdżali furami”.
Barbara Szewczyk
„Nie było wielkich sklepów. Wszystkie sklepy były prywatne. U mnie tutaj na rogu miała babka, Pani Piotrowska sklep papierniczy. Ona była fajna babka, bo miała kukiełki i jak więcej dzieci przyszło kupować, to ona taki teatrzyk tam robiła. Trumny. Tu był trumniarz. Była piekarnia prywatna za moich czasów. Chodziłam po pieczywo”.
Barbara Szewczyk
„Hryniewiecki się nazywał, który miał mięsny. Zajmował się nawet rozbieraniem. Teraz jest jakiś inny, ale przyjęło się mówić „U Hryniewieckiego”, bo to w jego domu. Później pani Dębska miała blisko mnie sklep, gdzie miała wszystko łącznie z alkoholem. To było dobre. Człowiek kupował tutaj bliziutko”.
Barbara Szewczyk
„Była lodziarnia znana w okolicy. To prywatnie miał Baliszewski. Bardzo dobre lody. Takie rzeczywiście z prawdziwego zdarzenia. Później już za moich czasów jak ja tu przyjeżdżałam, to moje dzieci tu chodziły na lody i ciastka. Długo, długo tu była cukiernia. Właściwie do śmierci właścicieli”.
Barbara Szewczyk
„Po tej stronie są dęby pomniki. Ze cztery, pięć. Przy samej stacji dwa. Też tutaj niedaleko na Okrzei. To są olbrzymie dęby. W burzę jest strach, bo są olbrzymie”.
Barbara Szewczyk
„Pierwszy ślub, który się odbył w 1938 r. w tym kościele jeszcze nie wykończonym, to był moich rodziców. Ja też z tym kościołem związana, bo byłam chrzczona i u komunii”.
Barbara Szewczyk