Przejdź do treści
Nowy dom

Jerzy Madej

„Tu były lasy. Wujcio z ojcem chodzili na polowania na zająca. Na kuropatwy. Także stąd ta Cechówka”.

Jerzy Madej

„Wtedy tutaj był tylko ten dom, biały dziś otynkowany drewniak i domek drewniany pana Dusznickiego, sąsiada, który zmarł w latach 70. Jak się spojrzało, to widać było z okna czy z akacji, bo tu były akacje i można było wejść i obserwować, ulicę Konopnickiej, dym lokomotywy parowej i słychać było hałas kolei żelaznej, bo tu były takie znaki życia w owym czasie”.

Jerzy Madej

„Najstarsze wspomnienie jakie mam z czasów przedwojennych, to kiedy byłem chłopczykiem. Pamiętam tylko marynarkę i brzuch ojca, jego rękę, brązowy garnitur. Trzymał mnie na kolanach. Także nawet twarzy nie pamiętam. Ojciec zginął na początku wojny w Auschwitz. Niemcy potem przysłali ten garnitur. To są początki wojny i ta tragedia, która zmusiła nas, do odpowiednio potem siermiężnego życia”.

Jerzy Madej

„Przed wojną działki były bardzo tanie, więc dziadziuś mógł sobie pozwolić na zakup działki, a ojciec mógł sobie pozwolić później na wybudowanie domku, który mu Niemcy spalili 15 września 1939 r. W 1941 r. już ojca nie było. Także jestem dzieckiem wdowy ze spalonego domu”.

Jerzy Madej

„Nie było tutaj żadnych sklepów. Tylko przy ul. Bema. Po tym jak ojca wywieziono do Oświęcimia – matula tam pracowała. Ręce sobie odmroziła, bo warunki były taki spartańskie. Pomieszczenie nie było używane, a trzeba było te śledzie z beczki przekładać w jakąś gazetę rękami, czy jakimś patykiem wydłubywać. I ta sól z beczki i te śledzie… więc mama odmroziła ręce”.

Jerzy Madej

Zobacz pełne relacje


Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka.  Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!

Jerzy Madej
syn Janiny i Mieczysława Madejów