Cytaty, fotografie oraz relacje są fragmentem materiałów dostępnych w Archiwum Społecznym Sulejówka. Więcej fotografii znajduje się z kolei w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. profesora Zbigniewa Wójcika w Sulejówku. Czekamy także na Twoją historię!
Dom rodziny Łuczkiewiczów
ul. Piastowska 5

Piewsza Komunia

Przed kamienicą, ul. Piastowska 17
„Babcia miała tego dosyć. To było tak daleko. Nasza służąca przyjeżdżała, żeby to na sezon umyć. To było w ogóle bez sensu. Za drogo kosztowało. Babcia to sprzedała dyrektorowi gimnazjum czy liceum. Ciesielski? Mam zapisane w tych dziejach. Ona mu sprzedała ten dom i kupiła bardzo blisko przystanku Sulejówek inny plac”.
Barbara Jaździk
„Moja babka wybudowała sobie bardzo ładną willę w Miłośnie. Wtedy Miłosna nazywała się Cechówka, a stacja kolejowa Miłosna. I to był dom taki dla odpoczynku dla całej rodziny. Na wakacje. To się nie sprawdziło, ponieważ to było w bardzo dużej odległości od stacji”.
Barbara Jaździk
Kamienica czynszowa
„Mieliśmy trochę wapna. Jak wojna wybuchła, to je zadołowali, bo wapno im dłużej w ziemi leży tym jest lepsze. Trochę tego wapna nam ukradli. W piwnicy była cała armatura, rury, wanny, umywalki, stoliki, blaty do kuchni. I wszystko też ukradli. Z tej starej przedwojennej dostawy został jeden jedyny piecyk z Koszykowej, który stał w piwnicy przez całą okupację. Całą resztę trzeba było kupić. Bardzo ciężko było coś tu zrobić”.
Barbara Jaździk
„Mieszkało małżeństwo. On był przedwojennym lotnikiem. Mieli dwóch synów. Bardzo inteligentni ludzie. Mieli narożne mieszkanie. To była sensacja w Sulejówku, bo tam były dwa okna, a oni przywieźli zasłony, które się widzi na starych filmach w pałacach. Takie jedwabne, ciężkie. Jak oni się nazywali? Mieli niemieckie nazwisko. Ona wojnę przeżyła w Zakopanem. On dopiero wrócił z niewoli. Niezadługo mieszkali, bo pokój był niezbyt duży, maleńka kuchenka, ubikacja – a tu cztery dorosłe osoby”.
Barbara Jaździk
„Po drugiej stronie mieszkał Szymański. To było małe mieszkanko zostawione, że jak babcia przyjedzie z Warszawy w sobotę, niedzielę, żeby mogła się tam zatrzymać. Ale kwaterunek babci to zabrał. I wsadzili jakiegoś ubeka z żoną. Miał na imię Aleksander. Oni byli bardzo sympatyczni. Miał fajną, młodą żonę. Oni byli krótko i po nich był Szymański. Szymański proszę pana miał żonę Żydówkę, Rachelę. Byli bogaci, bo gdzieś chyba w dyplomacji jej szwagier pracował i przyjeżdżali tutaj samochodem ich odwiedzać. Później się przeprowadzili, [bo chcieli mieć dzieci] do tego domu, co teraz jest biblioteka. I chyba mieli ze czworo dzieci”.
Barbara Jaździk
„Później w tym mieszkanku mieszkała Ramowa, co miała ten prywatny sklep. Córka się wybudowała i ona nie chciała z matką. Mieszkała u mnie, co też było według tamtego prawa bezprawnie, bo jeżeli pan dostawał jakieś inne [mieszkanie] to musiał pan się z całością [rodziną] wyprowadzić. Ale zrobili szacher macher gdzieś tutaj, w Urzędzie Miasta i Ramowa u mnie wylądowała”.
Barbara Jaździk
„Mieszkali też Zimińscy. Młode małżeństwo i jej siostra. Siostra była upośledzona. Gotowała, sprzątała. Także oni wszyscy mogli normalnie pracować, bo w domu wychuchane, wydmuchane, ugotowane. Walusia. Walentyna. Nawet mi się do pamiętnika dziecięcego wpisała”.
Barbara Jaździk
„Jeśli chodzi o Zimińskiego, to on był w Oświęcimiu. Przywiózł zdjęcia z komór gazowych, z tych pieców. Wtedy to ja pierwszy widziałam, bo mi Walusia przyniosła. On tego nie pokazywał. Później był rysownikiem. Rysował ilustracje do książek”.
Barbara Jaździk
„Później mieszkali obok, w pokoju z kuchnią, Gucwelerowie. To było małżeństwo. Oni się po wojnie gdzieś na zachodzie poznali. To była Wisia. On… nie pamiętam jak miał na imię. Andrzej, czy coś? Miał brata Stefana, który proszę pana poznał jakąś bardzo ładną dziewczynę z Krakowa i dopóki go nie zabrali, to oni w tym pokoju mieszkali. Mojego ojca poprosili na świadka do ślubu. Tutaj cywilny ślub w Sulejówku brali. Ojciec ich lubił. Myśmy się gościli nawzajem. Oni do nas przychodzili”.
Barbara Jaździk
„Po nich mieszkał Malicki. Malarz pejzażysta. Miał niesamowitą rotację dam. Ale to były ładne babki. Inteligentne. W końcu się ożenił z babką, która była kierowniczką sklepu kosmetycznego róg Poznańskiej i Alej Jerozolimskich. To było bardzo dobre małżeństwo. Ona miała mieszkanie w Warszawie i pracowała cały tydzień, więc przyjeżdżała wieczorem w sobotę a w niedzielę wieczorem, albo w poniedziałek rano wyjeżdżała. Małżeństwo doskonałe!””
Barbara Jaździk
„Później była Sołtysikowa, a potem tam, gdzie Zimińscy, Malesowie. Tutaj podzielono mieszkanie na dwa: mieszkała sekretarka ze szkoły i nauczycielka. Ta sekretarka miała jeszcze matkę. Jakoś tam podzielili, bo jeden pokój był większy drugi mniejszy a tu trzy osoby”.
Barbara Jaździk
„To mieszkanie na pierwszym piętrze to ziemianin spod Sandomierza, Targowski, który przed wojną był chyba konsulem w Szwajcarii. Przyjechał z fortepianem, z gosposią, z żoną, z teściową i z synem proszę pana”.
Barbara Jaździk
„W pokoju zmieścił się fortepian. Z tego majątku mieli jeszcze zapasy ziemiańskie np. taką wielką szynkę z kością wystającą, która musi w chłodzie powisieć. Tylko po wojnie było strasznie dużo myszy i one jej wrąbały”.
Barbara Jaździk
„Tu mieszkała jeszcze teściowa Skibniewskiej, która była Marszałkiem Sejmu – słynna architekt. Przyjechali z gosposią Szymańską ze wsi, skąd tylko niektóre rzeczy mogli zabrać”.
Barbara Jaździk
„Wszyscy wierzyli, że będzie trzecia wojna. Przyjdzie Anders. Więc moja babcia robiła zapasy na Koszykowej. Przywiozła wielką przyzwoitą skrzynię z oheblowanego drewna z kaszą, mąką, cukrem, do Sulejówka na strych. W to wszystko włożyła dyplomy mojego ojca i maturę ciotki. Myszy zjadły to wszystko”.
Barbara Jaździk
„Dom już jako czynszówka był budowany pod wynajem, że babcia na starość będzie miała z czego żyć”.
Barbara Jaździk
„Domów było mało. Były piękne ogrody, drzewa. Część była zalesiona”.
Barbara Jaździk
„W Sulejówku wtedy było jeszcze masę prywatnych sklepików. Przy samej stacji, to zresztą najdłużej bo do samych lat 80. był sklep Pani Ramowej, którego już nie ma. Był bardzo ładny sklep pani Wysockiej. W takim starym stylu. Wszystko było na biało. Szafy były zasuwane szkłem, także te wszystkie produkty były za szkłem. Później był sklep pani Malickiej. To już przy Reymonta. Był też pani Sommerowej, który właściwie już prawie nie istniał, bo to była starowinka. Ale dobrze pamiętam ten sklep, bo chodziłam z jej wnuczką, Teresą Sommer do szkoły. To było wielkie drewniane gmaszysko, takie rozległe”.
Barbara Jaździk
„Jeszcze była paszteciarnia, która niedawno została zburzona. Dziś ta nazwa w ogóle z niczym się nie kojarzy. Naprzeciwko naszego domu mieszkali państwo Maciejewscy. Pan Maciejewski przed wojną był jakimś urzędnikiem skarbowym, a pani Maciejewska prowadziła paszteciarnię. Tam się przychodziło na takie szybkie jedzenie. Kto chciał zjeść śniadanie, to się jadło pasztety. Zawsze były ogórki, oranżada, herbata. W tej paszteciarni spędziłam dużo czasu, ponieważ jak ojciec budował to mnie przywoził z Warszawy i do pani Maciejewskiej szłam coś zjeść. Jak się wchodziło, to dzwoneczek dzwonił nad drzwiami. Wtedy pani Maciejewska się wytaczała, bo była dużo grubsza ode mnie. Sympatyczna, miła, zawsze uśmiechnięta. Jadło się u niej wspaniałe pasztety”.
Barbara Jaździk
„Praktycznie nie było ulic. Żadnych ulic ani chodników. Jedyna droga jaka była, to ze Starej Miłosnej do Sulejówka wybudowana z kostki granitowej w latach 20. dla Piłsudskiego, żeby on mógł tutaj dojechać. I dzisiaj ona się nazywa Al. Piłsudskiego”.
Barbara Jaździk
„Józio Moraczewski był razem z ojcem był w AK. Oni odbierali zrzuty na terenie lasów. W tych zrzutach uczestniczył jeszcze mój dziadek, który był starym kolejarzem już wówczas na emeryturze. Oni dla kamuflażu zawsze dziadka brali, bo potem część z tych zrzutów przewozili pociągiem do Warszawy. Nawet raz się trafiło, że nawet ich gonili. Główna ulica w Wesołej nazywała się wtedy Kolejowa. Oni wsiedli w dorożkę z tymi swoimi pakunkami i ich goniła granatowa policja albo Niemcy. Maszynista na stacji widział pędzącą dorożkę i przytrzymał trochę pociąg. Wsiedli. Do wschodniego nie dojechali tylko ich w polu gdzieś wypuścili”.
Barbara Jaździk
„Po tych zrzutach u nas na strychu został pojemnik czarno emaliowany, zasuwany i linki ze spadochronu. Ten pojemnik nie wiem kto i kiedy wziął. Na tych linkach bardzo długo wieszaliśmy bieliznę”.
Barbara Jaździk
„W niedzielę jak przyjeżdżał pociąg z Warszawy – gdzieś około południa, to wysiadała chmara ludzi do swoich rodzin i znajomych z Sulejówka. Do późnego wieczora, w każdym ogrodzie albo śpiewano, albo jakiś patefon był nakręcony. Ludzie się wtedy zaraz po wojnie, w późnych latach 40. i wczesnych 50. dużo chcieli bawić. Każdemu coś brakowało, ale naprawdę ludzie byli dla siebie serdeczni. Wszyscy się cieszyli, że przeżyli wojnę. Dzisiaj w Sulejówku pustka. Domy pobudowali sobie ludzie, ale jakoś nie widać, żeby z tego jakaś wielka radość była”.
Barbara Jaździk
„Następna willa to był posterunek. Przed wojną to był dom jakiegoś pułkownika, który z wojny nie wrócił. I oni ten dom zabrali na posterunek. Ci policjanci to były chłopaki ze wsi. Tu się stworzyła jakaś komórka partyjna”.
Barbara Jaździk
„Ojciec wynajął mieszkania normalnie, tak jak się w kamienicy wynajmowało. Przyszło z Urzędu Miasta, że dom należy do kwaterunku. Każdy z lokatorów dostał nakaz kwaterunkowy i płacił grosze. Według ustawy właściciel domu miał prawo powiedzieć, że ta rodzina mu się nie podoba tylko inna, ale tego nigdy nie praktykowano”.
Barbara Jaździk
„Tatuś wybudował z resztek tego wszystkiego taki mały domek. Wynik był taki, że zabrali nam ten dobrze wyposażony domek, bo to był sklep z pokoikiem na zapleczu, kuchnią i ubikacją. Wszystko podłączone było pod wodę. Jak sklep PSS wziął na gospodarstwo domowe, rozwalił ścianę pomiędzy sklepem a zapleczem i dach się zaczął walić. Tacy byli mądrzy. Zalali ujście od szamba cementem i ten domek później to był obraz nędzy i rozpaczy. Za nędzne pieniądze sprzedałam go hydraulikowi”
Barbara Jaździk
„Balustradę to mam z jakiegoś spalonego domu w Warszawie. Piece, mieliśmy piękne piece kaflowe, ojciec sprowadził z Wrocławia z jakiejś poniemieckiej wytwórni. Kolorowe, zielone, żółte, brązowe. Piękne były. Po całej Polsce jeździł i zwoził”.
Barbara Jaździk