nauczyciele
Studniówka, 1969
Krystyna Krawczyńska
Matura ostatniego rocznika jedenastolatki, pani prof. Barbara Mazurek wręcza Ryszardowi Grusowi świadectwo dojrzałości, 1969
Ryszard Grus
„Skierowano mnie do przedszkola, tego starego. Wówczas była dyrektorką pani Sabina Raczyńska, bardzo wymagająca dyrektor. Miałam trudności z dostaniem mieszkania, bo przecież w 1955 r. Sulejówek to była osada, domy murowane przeplatane z drewnianymi. Nie było tam dla mnie pokoju. Musiałam mieszkać w kancelarii u pani dyrektor. Spałam na leżaku dziecinnym z walizką pod regałem. Jak pani dyrektor przychodziła do pracy to trzeba było wstawać czy się chciało czy się nie chciało. Czy się szło na dwunastą do pracy czy na rano. Dobrze, że włosy obcięłam, bo warunków tam nie miałam. To było przedszkole”.
Krystyna Rokicka
Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli w Helinie
Teresa Rejman
Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli w Helinie
Teresa Rejman
Teresa Rejman w Helinie
Teresa Rejman
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Rada pedagogiczna
Wśród dzieci Pelagia Baryłko
Andrzej Tomaszewski
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Kolonia letnia w Helinie 1949 r.
Eugeniusz Ciesielski, ze stalagu
Wirginia Ciesielska-Borodzicz
Eugeniusz Ciesielski
Wirginia Ciesielska-Borodzicz
Bolesław Czernyszewicz
Wirginia Ciesielska-Borodzicz
Mieczysław Ciesielski
Wirginia Ciesielska-Borodzicz
Grono pedagogiczne
Wirginia Ciesielska-Borodzicz
Przed domem w Miłośnie, 1940
Wirginia Ciesielska-Borodzicz
Czernyszewiczowie i Ciesielscy
Wirginia Ciesielska-Borodzicz
Eygeniusz Ciesielski, ze stalagu
Wirginia Ciesielska-Borodzicz
„Miałam dużo sióstr. Jedna była nauczycielką i zorganizowała chór z ludzi mieszkających w Sulejówku mających jako takie głosy. Szkoliła. Miała sopran bardzo ładny i co niedziela śpiewała solo w chórze a reszta była tłem. Druga siostra prowadziła cały zespół. My tam jako dzieci też śpiewałyśmy”.
Maria z d. Chytrowska Kowalska
„Jak wyprowadził się Urząd Pocztowy, to myśmy dostali z Urzędu Miasta uprzejme zawiadomienie, że te dwa pokoje zostały przydzielone Bibliotece Miejskiej. Mój ojciec się odwołał od tej decyzji. Dwa dni później miałem w szkole imprezę. Pierwszy sekretarz partii, Michał Korzempa, który uczył matematyki w ósmej klasie poinformował o różnych wydarzeniach związanych z działaniem Rady Miejskiej i Urzędu Miasta m.in., że właśnie znaleźli świetny lokal na bibliotekę, ale niestety ten wredny właściciel się odwołał. Oczywiście nazwisko nie padło”.
Wojciech Hyb
„Szkoła mieściła się po drugiej stronie dworca kolejowego. W prywatnym gmachu Galarkiewiczów. Duże takie pomieszczenia były. Nauczycielkę pamiętam, panią Kwasiborską, która tam od wieków uczyła wszystkie pokolenia. Dosłownie. Nawet po wojnie”.
Maria z d. Chytrowska Kowalska
„Prawdopodobnie to była piątka klasa, kiedy czytaliśmy głośno „Antka”. Ale w którymś momencie pani Wiktoria Gotowska wychowawczyni i nauczycielka zobaczyła, że podjeżdża pod budynek limuzyna z otwartym dachem i widać wysokiego rangą niemieckiego oficera. Trudno dzisiaj powiedzieć, czy to był oficer liniowy czy polityczny. W każdym razie została ta delegacja przyjęta w kuchni, która była akurat pokojem nauczycielskim, a pani Wiktoria Gotowska z całym spokojem powiedziała, że czekamy na pana inspektora. Jak wejdzie to wszyscy mieliśmy wstać. I rzeczywiście drzwi się otworzyły, kierownik szkoły wprowadził delegację, a w tym czasie pani nauczycielka w tym przypadku polonistka zdążyła pozbierać z naszych pulpitów wszystkie egzemplarze „Antka” i rozłożyć egzemplarze czasopisma o nazwie Ster, który był oficjalnym periodykiem przypisanym dla uczniów i szkół na terenie Guberni Generalnie. Egzemplarze „Antka” nauczycielka zebrała do swojej torby, którą miała na stoliku. Usiadła i oparła się na tej torbie. Myśmy szurnęli butami. Powitaliśmy delegację i czytaliśmy dalej to, co mieliśmy na pulpicie. Oficer i jego adiutant rozejrzeli się po klasie. Byli jakby zbudowani tym szarmanckim powitaniem. Podziękowali i wyszli. To było o tyle ogromne przeżycie, że pamiętam do dzisiaj te szczegóły. To są wspomnienia okupacyjne”.
Janusz Dowjat
„Mama często jeździła tam na jakieś wykłady czy szkolenia, kiedy była tutaj nauczycielką. Właściwie nie miała bardzo co doszkalać, bo była tak wykształcona i miała taką praktykę”.
Barbara Szewczyk
„Zaczęłam pracować przy rejestracji uczestników. Przydzielałam pokoje, wysyłałam korespondencję. To było Centrum Doskonalenia Nauczycieli. Tak się w skrócie mówiło. Przyjeżdżali nauczyciele różnych specjalności z całej Polski. Wykładowcami byli autorzy z Instytutu Kształcenia Nauczycieli, zasłużeni i doświadczeni nauczyciele z warszawskich szkół, Kuratorium, Ministerstwa Oświaty”.
Teresa Rejman
„Pierwszym kierownikiem szkoły był Eugeniusz Ciesielski. Nauczycielami była Pani Maliszewska, Pani Czerniszewicz, jej małżonek Czerniszewicz, Pan Regiel”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Rodzina Ciesielskich i Czernyszewiczów mieszkała przy dzisiejszej ul. Armii Krajowej tam, gdzie jest strzelnica sportowa. Moją wychowawczynią przez długie lata i nauczycielką była pani Jadwiga, nie Irena Czernyszewiczowa, którą przezywaliśmy osa, bo ona była sroga. Pan Czernyszewicz był dosyć niski, krępy, ale z nim nie miałem wielu lekcji. Pan Ciesielski uczył geografii. Czernyszewiczowa uczyła polskiego. Nauczycielem fizyki pan Baryłka”
Jerzy Madej
„Wykładowcami byli nauczyciele, którzy uczyli w sąsiednim liceum. Także mieliśmy wysoki poziom. Ponieważ ja przyszłam ze szkoły wiejskiej, więc tu trudno było mi się zaadoptować, a z podręcznikami były kłopoty. Zanim nawiązałam kontakt z rówieśnikami, od których mogłabym pożyczać książki, to trwało. Pierwszy semestr miałam kulawy”.
Anna Kuczera
„W V klasie szkoły podstawowej moją wychowawczynią w Sulejówku była Hanna Banaszek. Mieszkała w Wesołej. Mąż jej też był nauczycielem w liceum. Uczył WF-u. Później moją wychowawczynią była pani Klara Brzozowska, która została dyrektorem szkoły. Szybko zaaklimatyzowałam się w środowisku i miałam dobre układy z personelem pedagogicznym”.
Anna Kuczera
„Uczyła mnie również pani Weronika Ciesielska. Ród Ciesielskich osiadł tu przed wojną. Pan Eugeniusz Ciesielski był pierwszym kierownikiem tej otwartej szkoły. Jego żona, Jadwiga Ciesielska uczyła polskiego, była koleżanką mojej mamy. Natomiast jego brat rodzony, pan Bolesław Ciesielski był inspektorem oświatowym, a jego żona Weronika uczyła historii i rosyjskiego, czego strasznie nie lubiła. Potem oni wyjechali na Kresy i tam pan Bolesław został zadenuncjowany i zginął. Nie wiadomo, gdzie jest jego grób, podobno zadenuncjowała go gosposia. Pani Weronika uczyła rzeczywiście świetnie i była też bardzo ciepłą osobą. Nie wiem dlaczego miała pseudonim Dzwonnica. Siostrą rodzoną pana Ciesielskiego była pani Irena Czernyszewicz, która też była nauczycielką. Ona z kolei miała pseudonim Osa, bo była niezwykle wymagająca. Jej mąż pan Bolesław Czernyszewicz też był nauczycielem, a to był pełen łagodności człowiek”.
Barbara Szewczyk
„Mój tata Bolesław skończyły szkołę pedagogiczną w Siennicy. Mama [Leokadia ze Śliwińskich Duszczykowa] skończyła Liceum pedagogiczne E. Orzeszkowej w Warszawie. Rodzice poznali się na jednej z konferencji nauczycielski. Tata rozpoczął pracę w Długiej Szlacheckiej, niedaleko naszej miejscowości, gdzie objął szkołę. Był kierownikiem i jednocześnie miał tam dwie nauczycielki do pomocy. Mama początkowo zaczęła pracować w Rembertowie, a potem w Janówku. Wreszcie zaczęła pracę w szkole, która powstała przed wojną. To jest obecnie szkoła nr 3 w Sulejówku. Mama była nauczycielką języka polskiego, tata nauczycielem matematyki i historii”.
Ewa Duszczyk
„Geografii uczył mnie wspaniały nauczyciel pan Stanisław Przetakiewicz, który tak uczył, że ja do dziś stojąc tyłem do mapy dopływy Wisły ze strony prawej, ze strony lewej jestem w stanie powiedzieć. Tata uczył mnie matematyki. Mama uczyła mnie polskiego. Była świetna nauczycielka która uczyła muzyki i robót ręcznych. Nazywał się pani Stanisława Drążek. Miała do nas świętą cierpliwość. WF uczył nas pan Matusiak, który uważał, że z dziewczynek żadnej pociechy nie będzie, ale jak chłopcy będą grać w piłkę to będzie bardzo dobrze. Jedyną rzecz jaką nam zorganizował to wycieczkę rowerową już w klasie ostatniej do Świdra, bo wtedy nie było takiego ruchu samochodowego. Można było sobie pojechać. Uczyła mnie także pani Tkaczyk. Była ciepłą, bardzo otwartą osobą, do której bardzo chętnie się przychodziło. Po 1956 r. zaczęliśmy się uczyć religii. Super księdzem był ks. Antoni Siemińskich”.
Andrzej Dziurzyński
„W latach kiedy ja chodziłam, w latach 50, to mówiło się, że nauczyciele przyjeżdżali tu na banicję. Najczęściej byli relegowani z liceum Władysława IV, więc to byli bardzo dobrzy wykładowcy. Szczególnie dobrze wspominam polonistę, który zawsze pisał w dzienniku Janusz hrabia Lubicz-Borowski. Bardzo elegancki. Zawsze w muszce. Prowadził swoją metodą polski. Przynosił nam białe kruki. On mieszkał na Żurawiej w Warszawie. Później uczyła mnie pani Dziędzielewska. Też bardzo dobra nauczycielka polonistka, u której zdawałam maturę”.
Barbara Szewczyk
„Miałam dwóch bardzo dobrych matematyków, ale powiem panu, że ja do teraz mam wiadomości. Dzieci obecnie nie mają tak ugruntowanej wiedzy. Matematyki uczył mnie profesor Chmielewski. Dziadek taki – mówiący cicho. W klasie było jak makiem zasiał. Wszyscy go słuchali. Natomiast drugi matematyk, też bardzo dobry, Hamberg miał na nazwisko. Bardzo dobry, ale nie przejmował się. […] On sobie mówił przy tablicy. Reszta mogła robić co chce. Ale później był wymagający niestety. Robił klasówki”.
Barbara Szewczyk
„Pani Zalewska i pani Mierzejewska, obie uczyły mnie biologii. Pani Polcoch uczyła mnie fizyki. Była bardzo dobrą fizyczką, ale była bardzo ostra. Myśmy się jej bardzo bali. Oczy miała jak sowa. I zawsze stała przed wejściem i sprawdzała, czy my mieliśmy tarcze i czy tarcze nie są przyczepione na agrafkę. I że jesteśmy w czapkach”.
Barbara Szewczyk
„Historii uczył pan Ciąćka, który był później dyrektorem przez ostatnie dwa lata, kiedy ja chodziłam do szkoły. Więcej już nie pamiętam”.
Barbara Szewczyk
„Największy dramat jaki przeżyłem w liceum to była sprawa historii, ponieważ lekcję historii miała pani profesor o francuskim nazwisku Dance, komunistka, emigrantka z Francji, z Zachodu, a podręcznik napisany był w Moskwie przez niejakiego Jasimowa. Pani profesor Dance żądała, żeby z tego podręcznika na pamięć powtarzać i cytować fragmenty i urywki które zaznaczyła, co nie miało absolutnie nic wspólnego ani z historią Polski, ani z historią Europy. Także niestety jeśli chodzi o historię, nie wiem jak to się stało, że skończyłem liceum i zdałem maturę. Nie miałem pojęcia o 17 września, o protokole Mołotowa”.
Janusz Dowjat
„Najbliższe mi były polonistki: pani Maria Suszyńska w VIII i IX klasie, w X pani Maria Pachocka, która przez pewien czas była dyrektorką liceum i w klasie XI pani Jadwiga Dziędzielewska. I nauczyciele historii. Pani Gajowniczek uczyła mnie w VIII i IX klasie. Byłam zachwycona jej lekcjami – zwłaszcza historią starożytną. W koło to powtarzałam, bo mi się to szalenie podobało. Potem uczyła mnie historii marksistka pani Dance. Z pewnością kobieta o niebagatelnej wiedzy i inteligencji, ale o zapatrywaniach… bardzo po linii”.
Anna Cwalinowa
„W 1943 r. rozpocząłem naukę. Uczyłem się w języku polskim. Była taka pani, bardzo przyjazna, Pani Bogdaszewska śp., która doskonale nas uczyła. Była bardzo życzliwa. Pamiętam, że u nas była zapraszana na takie różne przyjęcia do domu Państwa Próżniaków”.
Andrzej Dziurzyński
„Chodziłam na lekcje do Zofii Moraczewskiej – żony pierwszego premiera Polski. Od tego się zaczęło, że jak tylko poszłam do szkoły, to babcia wysłała mnie na lekcje, bo byłam dzieckiem nieznośnym. Nie można było mnie utemperować. Uczyłam się prywatnie u nich i chodząc normalnie chodząc do szkoły. Ojciec znał panią Moraczewską i z rozmowy wiedział, że z nią mieszka jeszcze jej przyjaciółka, też nauczycielka, Maria Zając. Tam wylądowałam. Bardzo to sobie chwalę, dlatego, że to był dom w starym stylu, dom skromny, przestrzegający zachowania. Ja tam się czułam jakbym była prywatnie, jakbym była w przedwojennej pensji”.
Barbara Jaździk
„Mieszkała z siostrą. Nie wiem, czy jej siostra to Elżbieta [Helena], ale mogę się mylić dlatego, że ta pani w ogóle się po polsku nie odzywała. Mówiła tylko po francusku i była bardzo spostrzegawcza. Dostałam pierwszą lekcję – jak się powinna panienka zachowywać. Nie powinna machać rękoma jak chodzi. Obserwowała mnie – widziała jak ja idę na lekcję i macham”.
Barbara Jaździk
„Mieszkała jeszcze Maria Zając, stara nauczycielka i przyjaciółka pani Moraczewskiej. Pamiętam, że dom tylko w 1/3 zajmowała pani Moraczewska, a resztę zajmował jakiś dentysta z rodziną. Pamiętam też, że rozmawiały z Marią Zając jak ktoś przyjechał do byłej premierowej z jakimś kwiatkiem. Także moim zdaniem bardzo kulturalnie załatwiali te sprawy”.
Barbara Jaździk
Dom Przyuskich
Barbara Szewczyk
„Od 1946 r. mama [Stanisława Drążek z d. Przyuska] pracowała tu w szkołach podstawowych do 1976 r., kiedy poszła na emeryturę. Była zaangażowana. Prowadziła bibliotekę. Zresztą mama była taką nauczycielką, żeśmy miały stół przedzielony na dwie części. W części myśmy odrabiały, w części dzieci, które nie miały warunków odrabiać w domu”.
Barbara Szewczyk
„[1945] Odszukali siostrę mojej mamy, nauczycielkę w Długiej Szlacheckiej. Przyjechała i nas zabrała. Znaczy nie ciocia przyjechała, tylko jakaś wujenka przyjechała i nas z Lublina zabrała tu. Tak się zaczęła moja wędrówka”.
Jadwiga Pieńkowska
„Mnie umieścili w Halinowie u nauczycielstwa. Stamtąd jeździłam do Warszawy do liceum pedagogicznego. Korzystałam ze stypendium, a kto korzystał dostawał nakaz uczenia czteroklasówki. Bardzo się wystraszyłam. Bałam się, że sobie nie poradzę”.
Jadwiga Pieńkowska
„Perspektywę zamyka dom przy ul. Reymonta. Był to dom profesora Cholewy. Profesora licealnego. On był nawet chyba dyrektorem szkoły przed wojną. Pamiętam go już jako emerytowanego nauczyciela. Ten dom został odnowiony i wygląda tak jak 50 lat temu”.
Andrzej Sawelski
„U nas w domu, na górze mieszkali lokatorzy. Mieszkała moja nauczycielka – pani Maliszewska. Super nauczycielka, pani Olechowicz i jeszcze jakaś, ale już nie pamiętam… Nas znalazły te dwie lokatorki”.
Irena Galińska
„Ta szkoła była w jakimś prywatnym domu. Pierwsza, druga i trzecia klasa, bo szkoły jeszcze nie bardzo można było otworzyć. Nauczyciele szybko się zorganizowali w Sulejówku. Pozbierali dzieciaki i zaczęli od razu uczyć. Szczególnie te małe dzieci. Pani Mikołajczyk tam była. […] Niemieckiego mnie nie uczyli. Uczyli mnie czytać i pisać po polsku”.
Barbara Borodzik
„W szóstej klasie robiliśmy radia na słuchawki, bo wtedy 80 % w kraju jeśli nie więcej posługiwało się odbiorem radia na słuchawki. Kryształek to był w niewielkiej obudowie. Tam był zamieszczony kryształek z uchwytem prowadzącym. Tym się regulowało i wyłapywało się fale to znaczy nastawiało potencje tego odbioru, powiedzmy głośniej, ciszej. To było kupione. Skrzynkę robiliśmy sobie sami. Kondensatory nawijaliśmy pod kierunkiem oficera rezerwy pana Megiera, nauczycielem tego przedmiotu, kochanego przez nas nauczyciela. Tak żeśmy konstruowali aparat radiowy. Nie mieliśmy radia. Nie stać nas było. Radio ze szkoły zostało zainstalowane w moim domu”.
Barbara Szewczyk
„Na początku swojej kariery zawodowej, jako młoda nauczycielka potrzebująca środków do utrzymania pracowałam w czasie wakacji właśnie w dworku. Pracowałam z dziećmi w wieku szkolnym. To była prawdopodobnie jakaś pół kolonia, czyli dzieci przychodziły powiedzmy od godziny rannej – jakiejś ósmej do szesnastej, a ja byłam opiekunką. Były tam organizowane też posiłki, więc pamiętam dokładnie kuchnię. Tę kuchnię, która teraz jest zupełnie inaczej wyposażona”.
Zofia Ratyńska
„W 1960 r zaczęłam pracę w liceum. Także byłam i uczennicą, i nauczycielką i dyrektorką. W takich wspomnieniach, książce o naszym liceum, zatytułowałam to „Trzy w jednym”, bo w istocie byłam tu w takiej potrójnej roli”.
Anna Cwalinowa