stacja kolejowa
„
Nazywam się Arkadiusz Wiśniewski. (…) Tak naprawdę rodzina mojej babci pochodziła z Sulejówka. Mój pradziadek, Władysław Turemko był kolejarzem, związanym z linią kolejową Warszawa-Siedlce. Sprowadzili się i zamieszkali w Żurawce. Moja prababcia pochodziła z Okuniewa. (…) Przed wojną posiadała na ulicy Bema, przy stacji kolejowej Sulejówek-Miłosna, sklep kolonialny, gdzie sprzedawała herbaty sprowadzane typu herbata cejlońska czy jakieś suszone owoce ale też i cukierki. Miała też w sklepie chleb i inne artykuły spożywcze, co szczególne znaczenie miało podczas drugiej wojny światowej. Mieli trzy córki: najstarsza Julię, średnią Annę i najmłodszą Elżbietę i to była moja babcia.
”
Arkadiusz Wiśniewski
„Niektórzy przyjeżdżali samochodami. Na teren wjeżdżało się, wjazd na teren nasz był, od ulicy 11 Listopada. Tu była główna brama, natomiast od kolei, tam gdzie naprzeciwko jest budka dróżnika kolejowego, był napis Zosieńka i tam było tylko wejście dla pieszych. Przyjeżdżali ludzie no i zachwycali się Sulejówkiem. To było z jednej strony przyjemne, bo wesołe”.
Tadeusz L. Gawłowski
„Przechodziły [tam] tory kolejowe. Nie było elektrycznych. Były tylko parowozy. Nieraz się zatrzymywał pociąg towarowy. Kiedyś zatrzymał się przed przejazdem [z] transportem powracających z Rosji Niemców. To były lata 50. [XX w.]. Przyszedł do mojej matki Niemiec. Bez zębów. Szkorbut. [Jak] zobaczył w kuchni, że matka gotowała cebulę, [to] tę cebulę tak tymi dziąsłami… I pamiętam, jak dzisiaj, [że jak] matka poczęstowała go zupą pomidorową, to pierwszy raz zobaczyłem, jak człowiek rzuca się na [jedzenie]”.
Krzysztof Kolanek
„Wpadł na taki pomysł, że kwiaciarnia potrzebuje mieś zaplecze, żeby były świeże kwiaty. Musi mieć kontakt z innymi ogrodnikami, którzy mają szklarnie, aby można było ją zaopatrywać. (…) Pomyślał, że pojedzie poza Warszawę, aby można było takie gospodarstwo stworzyć. (…) Któregoś dnia wyjechał w kierunku wschodnim pociągiem relacja Berlin-Moskwa. Jadąc kilkanaście kilometrów od Warszawy zatrzymał się w miejscowości Sulejówek. Mała stacyjka. Bardzo niski peronik, taki półmetrowy. Jak wysiadł [to] popatrzył, że blisko stacji jest jakiś taki duży teren, niezadrzewiony. Żyto rosło jedynie. Stał drewniany mały domek. Pomyślał, że jak znajdzie właściciela to może kupi ten tern. I tak też się stało. Półtora akra ziemi zakupił na podstawie aktu notarialnego”.
Marek Giedwidź
„W Sulejówku. Zapisano mnie do tej szkoły, która była po drugiej stronie torów, gdzieś w okolicach przystanku Sulejówek. No i kiedyś wracałem z tej szkoły do domu o mały włos nie wpadłem pod pociąg, bo jako dziecko po prostu zapomniałem popatrzeć w lewo, a pociąg się zbliżał od strony Miłosnej. Ja jak to dziecko, powiedziałem w domu. Jak mama się dowiedziała, że ja prawie pod pociągiem skończyłem życie, to już do tej szkoły więcej nie poszedłem. Natomiast w czasie okupacji byłem zaprowadzany przez Cesię, czyli naszą służącą na tajne komplety gdzieś do prywatnego mieszkania w Warszawie”.
Andrzej Kotwicz-Gilewski
„Jak byliśmy jeszcze u cioci Haliny, Cesia stwierdziła: proszę panią, jedziemy zobaczyć co w Sulejówku. I zamiast one same pojechać, mama z Cesią, to jeszcze mnie wzięły na dodatek. Niesamowita ta jazda była do tej Warszawy. Przecież to były wszystkie koleje poniszczone i mosty. Cudem niektóre linie kolejowe były czynne. A proszę sobie wyobrazić, że jeszcze Rosjanie przekuwali nasze tory na swoje, na szersze, i były trasy tylko rosyjskie i polskie. (…) Jakimś cudem dojechaliśmy do Skierniewic i koniec, nie ma jazdy. W końcu jakiś pociąg przyjechał, z jakimiś wagonami z powybijanymi szybami, takie wagony boczniaki tak zwane. Był tłok potworny i wchodziliśmy przez okno. Mama złapała za szybę i przerżnęła sobie całą rękę, a ja wtedy stopę. Dojechaliśmy cudem, bo pociąg się wlókł 5 na godzinę do stacji przed Dworcem Zachodnim. Dalej już wszystko zburzone i pociąg nie mógł jechać. Stamtąd zaczęliśmy iść na piechotę przez te gruzy. Wszystkie mosty [były] powysadzane w powietrze. Jeden most pontonowy i tysiąc osób czekało po jednej stronie Wisły i tysiąc, czy dwa tysiące po drugiej stronie. (…) Przeszliśmy na Pragę, na stację Wschodnią. Rozwalona. Dopiero między Wschodnią a Rembertowem na tych rozrządach stały jakieś lory. I na tych lorach dojechaliśmy tu do Sulejówka czy gdzieś, w te okolice”.
Andrzej Kotwicz-Gilewski
Fotomontaż wykonano podczas letnich warsztatów Dokumentowanie codzienności dofinansowanych ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu "Patriotyzm Jutra 2021".
Bohdan w wieku niecałych dwóch lat, stojący pod starą stacją; zabudowane i oszklone podcienie, fot. Romuald Makarewicz, 1929
Ewa Gauld
Przystanek Sulejówek, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Janina Makarewicz za ladą kiosku, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Za ladą kolejowego sklepiku NN, obok Romuald Makarewicz, fot Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Za ladą kolejowego kiosku Romuald Makarewicz, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
NN prawdopodobnie sfotografowane z okazji budowy lub oddania stacji, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Budowa stacji Sulejówek, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Budowa stacji Sulejówek, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Na peronie Jola i Bohdan Wilczyńscy, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Maria Wilczyńska na peronie, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Maria Wilczyńska, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Ludzie wysiadający z pociągu na stacji Sulejówek; człowiek z laską to prawdopodobnie pan Kotlarewski, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Pociąg nadjeżdżający do Sulejówka, fot. Romuald Makarewicz, lata 30.
Ewa Gauld
Przy torach uprawa kapusty, fot. Romuald Makarewicz, lata 30.
Ewa Gauld
Przejazd na ul. Poniatowskiego
Helena Porada
Dawny dworzec Sulejówek - obecnie drewniak
Małgorzata Chocianowska
Stacja Miłosna
Małgorzata Chocianowska
„Jak pradziadkowie kupili parcelę naprzeciwko stacji, to był dom murowany z dużymi, pięknymi werandami. Później jeszcze był tam taki dom z boku, ale to była bardziej ziemianka. Babcia mi zawsze tłumaczyła, że to była jakby chłodnia. Ja jeszcze ją pamiętam z lat 50. obsypaną ziemią. To było w takim kwadracie. Stary dom, zaplecze, ziemianka, nowy dom i komórki. Później, jak był wybudowany ten dom murowany to wiem, że tam było zaplecze i tam był magiel. Jeszcze pamiętam takie duże stoły”.
Barbara Pasińska-Kruk
„Kiedy wybudowano kolej Warszawa – Mińsk Mazowiecki to pierwszymi przystankami był przystanek Rembertów, Wesoła, Miłosna i później Mińsk Mazowiecki. W Miłośnie pobudowano bocznicę, ponieważ tu były lasy i pobudowano cegielnię na początku XX wieku, która się mieściła w granicach Sulejówka. Lasy były wycinane, a drzewo cechowane i używane na budowę Warszawy. Tak samo jak cegła była produkowana na cegielni”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Stacja była Miłosna, a osiedle Cechówka. Wszyscy, którzy wysiadali na stacji mówili Miłosna. Na świadectwach moich z lat szkolnych to jest Cechówka od cechu, który wyrąbywał sosny, bo tam głównie sosny rosły. Drewno było sprzedawane. Ta stacja była duża i bardzo rozbudowana. To wszystko głównie było w rękach żydowskich. Wywozili to drewno głównie do Okuniewa, nawet i do Warszawy. W różnych kierunkach rozwozili”.
Andrzej Dziurzyński
„Mój pradziadek Romuald Makarewicz był zapalonym fotografem jeszcze od czasów, kiedy mieszkali w Gruzji i wędrowali na Zakaukazie i Zabajkale. Jako oficer w Armii Carskiej posiadał sprzęt i namiętnie robił zdjęcia. Był taką duszą towarzystwa. Wszędzie go było pełno. Nosił ten swój aparat i robił zdjęcia. Utrwalił m.in. budowę tej stacji”.
Ewa Gauld
„Prababcia Janina i pradziadek Romuald Makarewiczowie pracowali na tej stacji w kiosku. Na zdjęciach wyraźnie widać gazety i napisy. Jedno zdjęcie zostało pstryknięte, kiedy dziadek stoi przy takim barku kawiarnianym i pije szklankę wody”.
Ewa Gauld
„Była bardzo punktualna. Nastawiało się zegary według pociągów. Ojciec jeździł do pracy. Starsze siostry jeździły do szkoły. Jedna do pracy. A myśmy się trzymały w Sulejówku”.
Maria z d. Chytrowska Kowalska
„Niemcy, żeby uniemożliwić sowiecki transport, chcieli wysadzić całą linię kolejową, która biegła przez Sulejówek na Terespol. I w tym celu postanowili wysadzić budynek dworca. Powiercili otwory w peronie. Ojciec będąc w ruchu oporu zorganizował ludzi. Oni zdaje mi się ukradli im ten dynamit, którym mieli rozsadzać. Te ładunki z uzbrojonych otworów do wysadzenia”.
Lechosław Dowgiłłowicz-Nowicki
„W drewniaku były kasy i kiosk ruchu w środku. Jedno z pierwszych słów jakie przeczytałem mając cztery lata. Pamiętam ojciec mnie wtedy na baranach nosił. Powiedziałem ruch, a ojciec mnie poprawił, że c czyta się jak ha – jeśli jest przed h”.
Lechosław Dowgiłłowicz-Nowicki
„W wyniku budowania linii kolejowej Warszawa-Terespol w okresie 1866 wybudowano tutaj stację. Nazwano ją stacja Miłosna. Stacja kolejowa tym się różni od przystanku, że na stacji kolejowej, wówczas trakcji parowej, musiała być wieża ciśnień, która powodowała zainstalowane potężnych dwóch żurawi zasilających tendry parowozów. W jednym kierunku i w drugim kierunku. Tu były też dwie bocznice, dwa główne tory, rampa z budynkiem magazynowym. Linie kolejowe sprawiały to, że powstawały większe skupiska osiedli wokół”.
Andrzej Tomaszewski
„Pierwsi mieszkańcy na tych terenach zamieszkali przy stacji drogi żelaznej warszawsko-terespolskiej – do obsługi stacji kolejowej Miłosna Nowa. To byli głównie kolejarze. Po nazwiskach można stwierdzić, że przybywali ze stron dalszych np. Szaniawscy z Szaniaw – to jest za Siedlcami. A poza kolejarzami osiedlali się ludzie [nazwałbym ich ludźmi interesu], którzy przewidzieli rozwój tej miejscowości i korzyści płynące z usytuowania przy stacji kolejowej, z możliwością sprowadzania towarów i wysyłki np. cegły, drewna z okolicznych lasów”.
Tadeusz Wieczorek
„Później zaczęli się osiedlać ludzie, którzy z powodu braku pracy na miejscu a pracą w Warszawie dojeżdżali pociągami do pracy. Poza tymi ulicami, które wymieniłem, drogami, które przebiegały przez teren obecnego Sulejówka, powstały nowe drogi wydeptane przez mieszkańców dojeżdżających do stacji. Takimi ulicami jest Narutowicza czy Kraszewskiego”.
Tadeusz Wieczorek
„Od 1937 r. na trasie Mińsk Mazowiecki – Warszawa i dalej Pruszków, Skierniewice była już trakcja elektryczna. Jeździły jednostki, zestawy elektryczne. Ale ruch dalekobieżny i towarowy odbywał się trakcją parową. W Mińsku Mazowieckim mieszkańcy Mrozów itd. przesiadali się do innych pociągów o napędzie parowym”.
Tadeusz Wieczorek
„Na mapie z okresu sprzed 1937 r. na której Sulejówek zaznaczony jest jako Sulejówek-letnisko, w stacji Miłosnej peron był. Nie na tym miejscu co obecnie jest – tylko bliżej Sulejówka. Na tej mapie mam zaznaczoną bocznicę kolejową, która odchodziła na Glinianki. Ona wychodziła z rampy kolejowej, na której dawniej rozładowywano wagon – przez obecny skład opału, przecinała ul. Staszica i szła pod cztery zaznaczone na mapie piece przeznaczone do wypalania cegły. Tam są jeszcze dwa małe budynki oznaczone CG, cegielnia. Bocznica była zakończona dwoma torami. Można było pusty wagon odstawić na bok. Zabrać załadowane prawdopodobnie cegłą. Podstawić puste pod załadunek, zabrać do stacji i zgodnie z planem przesyłki wyprawić te wagony w drogę, prawdopodobnie do Warszawy. […] Nikt o tym nic nie wie. Śladów kolejowych po tym nasypie w terenie nie stwierdziłem, a na mapie to jest”.
Tadeusz Wieczorek
„Szlaban był zasuwany, drewniany. Bela drewniana. Dwie takie podstawy wywiercone. Pamiętam pan Podkowiński, taki mały człowiek, jak on krzyknął i ogłaszał zawsze głośno to proszę pana myśmy zawsze słyszeli na miejscu, że pan Podkowiński zapowiada do Warszawy pociąg taki, a taki z Mińska”.
Jerzy Mizikowski
„Za szlabanami. Jak się ta ulica nazywa? Okrzei. Tam była kiedyś kasa dzisiejsza. Ten dom czerwony stoi do dzisiaj. Jest nazywany kolejowym. Tam była poczekalnia i kasy biletowe”.
Henryk Szuba
„To była taka normalna wiata betonowa. Dach betonowy, sklepiony, ławki. Na lewo i na prawo w zależności, gdzie kto jedzie. Był zawiadowca, pan Miziarski”.
Jerzy Mizikowski
„W czasie wojny, jak jeździłem z ciotką do Warszawy, bo ciotka lubiła jeździć do Warszawy w odwiedziny, to jeździliśmy takimi towosami. Towos to był taki towarowy wagon przystosowany do przewozu osób, wagon bydlęcy do przewozu osób. Wstawione były dechy, na których się siadało”.
Jerzy Madej
„Kolej była głównym środkiem transportu mieszkańców do pracy, głównie do Warszawy, bo komunikacji autobusowej z Warszawą nie było. Po wybudowaniu odcinka szosy z Warszawy do Pustelnika, Stanisławowa w 1962 r. uruchomiono komunikację autobusową do stacji w Miłośnie, którą mieszkańcy wiosek okolicznych dostarczali się do stacji w Miłośnie. Później już zrobiono w latach 70, pociągnięto do Terespola trakcję elektryczną. Pociągi elektryczne jeździły dosyć często, ale były zatłoczone”.
Tadeusz Wieczorek
„Pracowałem jako maszynista na PKP. To była praca w piątek, świątek i w niedzielę. I trudno było mi uzyskać zwolnienie na sesje rady. Udzielali mi, ale nie szczędzili komentarzy, że albo jeździ albo obraduje. Także trzeci raz nie kandydowałem”.
Tadeusz Wieczorek
„To była przedostatnia stacja zelektryfikowana. Bo kolej zelektryfikowana przed wojną dochodziła do stacji w Miłosnej. Stacja Sulejówek wyglądała jak stacje na linii otwockiej. Na peronie budynek stacyjny, ładny bardzo i drugi drewniany, co wciąż stoi. W tym budynku był bufet, poczekalnia, kasa i Kiosk Ruchu. Tam kupowałem „Żołnierzy czynowych”, a kto palił – papierosy”.
Andrzej Sawelski
„Głównym sklepem był sklep pani Ramowej, który teraz jest już zamknięty. Stoi taki drewniany zabity deskami. Tam jest jakiś parking przy przejściu podziemnym w Sulejówku. To był główny nasz punkt zaopatrzenia. Kiedyś kupowałem tam coś, bo mama wysłała mnie po zakupy spożywcze. Jakiś mężczyzna kupił masło. Ramowa podaje mu cenę a on wyjmuje legitymację i mówi, że to jest paskarska cena i że ma zapłacić jakiś tam mandat, karę czy coś w tym rodzaju. Widziałem, że ona się bardzo zdenerwowała. Cała była roztrzęsiona”.
Bogdan Piątkowski
„Radio było opakowane na sankach, bo był śnieg. Myśmy wyszli przez ulicę 3 Maja. Dochodzimy do stacji, a tu dwóch idzie z karabinami. Ojciec zdrętwiał i mówi: „Idźcie szybko do domu.” Wziął to radio i idzie. Nic nie powiedzieli, bo ojciec był w mundurze kolejowym więc był nietykalny. Przeszedł. Pociąg nadjechał i pojechał do mojego dziadka i to radio było tam przechowywane w piwnicy”.
Andrzej Dziurzyński
„Pochód szedł tu w Miłośnie. Myśmy się spotykali na tych Gliniankach. Musiały iść wszystkie szkoły. Nie było sztandarów wtedy, tak jak teraz każda szkoła ma sztandar. Szliśmy, czy to z chorągiewkami, czy to z kwiatkami sztucznymi, czy tam z czymś. Ten pochód szedł z Glinianek do stacji. Przy samej stacji była trybuna. Oficjele tam byli. Straż Pożarna to nie pamiętam, czy oni mieli jakiś samochód taki do pożaru, czy jeździli konno. Szły też Cechy Rzemieślnicze: cukiernicze, piekarnicze. W tym czasie to była konieczność uczestniczyć w tych pochodach. No dla nas, dzieci to była pewna atrakcja”.
Barbara Szewczyk
„Raz byłam w Sulejówku jak były imieniny pani Moraczewskiej. To musiał być maj. Nie wiem czy to [było] wtedy, kiedy robiłam te perfumy. W każdym razie było mnóstwo pań. I oczywiście babcia piekła pyszne ciastka, bo tam był nawet kiosk, do którego one, znaczy babcia, w ramach nie wiem czego, zbierania pieniędzy na coś, piekła ciastka i panie zgłaszały się, tak z dobrej woli jako wolontariuszki do sprzedawania tych ciastek. Bo to ludzie idąc z pociągu często przechodzili koło tego kiosku i babcia piekła. Ja wiem nawet, takie zawijane na patyku, które mnie nauczyła. Ale to jest tak pracowita forma! Bo to się… Pamiętam przepis: tyle ile zaważą jajka, tyle mąki i tyle cukru, ubija się i kładzie się maleńkie placuszki na blachę. One się pieką 5 minut, ale się bierze potem taki wałek gruby jakiś, tzn. nie bardzo gruby, trzonek od drewnianej jakiejś łyżki, ale musi być okrągły, nie jakiś prostokątny i przez ściereczkę zdejmuje się ciastko i przyciska to ciasto ściereczką, i rzuca na talerz. I następne, następne. To się człowiek tyle nawdycha gorąca, że ja to chyba tylko dwa razy w życiu zrobiłam, a babcia to robiła bardzo często takie ciastka. I posypane dwoma, albo trzema ziarnkami anyżku były. Półksiężyce”.
Anna Basara
„W Sulejówku był bardzo praktyczny dworzec, mianowicie była jedna platforma dla pociągów jadących w obie strony – z Warszawy i do Warszawy. I to było bardzo praktyczne, bo jeżeli pociąg był odwołany, czy się spóźnił to nie musieliśmy się jak teraz przenosić z jednego peronu na drugi. […] Był taki daszek jak na linii otwockiej. Taki grzybek. Bardzo praktyczne. Chowaliśmy się tam przed deszczem , gradem”.
Bogdan Piątkowski
„Był bazar bliżej stacji kolejowej w Miłosnej. A późnej, jak ja już chodziłem, gdzie dzisiaj. Staszica. Przy szlabanie. Sklepów wtedy było bardzo mało”.
Henryk Szuba
„Niemcy wycofując się wysadzili w powietrze peron w Miłośnie, elektrownię, budynki stacyjne, tory. Ci minerzy jechali drezyną i z niej zakładali. Potem odjeżdżali i odpalali ładunki. Przed wejściem Rosjan stacja kolejowa nie istniała, elektrownia nie istniała, a tory były pozrywane. O dziwo stacja w Sulejówku ocalała. Ten budynek jest do dzisiaj”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Żużel dawali na kolei, trzeba było to zabierać. Wywoził ojciec. Potem były też prace społeczne”.
Henryk Szuba
„Więcej się domów budowało od stacji kolejowej. Tam były sklepy. Całe centrum życia to się gromadziło przy stacji. Niedaleko powstał bazar, takie targowisko, na które chłopi przyjeżdżali ze swoimi artykułami. Została pobudowana straż ogniowa, ale to był budynek drewniany. I właściwie Cechówka rozwijała się w głąb”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Józio Moraczewski był razem z ojcem był w AK. Oni odbierali zrzuty na terenie lasów. W tych zrzutach uczestniczył jeszcze mój dziadek, który był starym kolejarzem już wówczas na emeryturze. Oni dla kamuflażu zawsze dziadka brali, bo potem część z tych zrzutów przewozili pociągiem do Warszawy. Nawet raz się trafiło, że nawet ich gonili. Główna ulica w Wesołej nazywała się wtedy Kolejowa. Oni wsiedli w dorożkę z tymi swoimi pakunkami i ich goniła granatowa policja albo Niemcy. Maszynista na stacji widział pędzącą dorożkę i przytrzymał trochę pociąg. Wsiedli. Do wschodniego nie dojechali tylko ich w polu gdzieś wypuścili”.
Barbara Jaździk
„Mieli majątek duży w Mrozach. Pradziadek sprzedawał ten majątek i kupił część tego w Miłośnie, gdzie była tylko stacja. Dziadek był młody. Chyba nie miał dwudziestu lat, jak się tu sprowadzili”.
Wanda Łabędź
„Tu wszystko były lasy. Dziadek pracował przy tym wyrębie. Wkładał drewno na stacji na pociągi towarowe i wieźli do Warszawy. Nie wiem po co. Widocznie gdzieś tam dalej szło”.
Wanda Łabędź
„Do wybuchu powstania mama otrzymywała jakąś zapomogę z jakiejś organizacji co miesiąc. 31 lipca 1944 r. mama pojechała do Warszawy prawdopodobnie odebrać pieniądze. Była w towarzystwie doktora Piechalskiego. To był internista, lekarz od wszystkiego. Pojechali pociągiem. Jeździły wtedy jeszcze elektryczne pociągi. Popołudniu, kiedy mama miała wrócić, wybiegałam na peron. Nikogo. Pusto zupełnie. Kilka razy wybiegłam. Za każdym razem ani ducha nie było ani w jedną stronę ani drugą. Koło południa 31 lipca zerwano już komunikację. Mama wróciła na piechotę”.
Maria Tyszel
„Po jakimś czasie to rodzinę Bykowskich wyrzucili z domu. Musieli się przeprowadzić. To się nazywało trzy domy inżynierów, niedaleko przejazdu kolejowego. A później przenieśli się do Willi Rozkosz, po drugiej stronie torów. To była duża posesja i takie dwa domki drewniane, gdzie na lato przyjeżdżała rodzina z Warszawy. Oni to wynajęli. Odwiedzaliśmy ich tam ”.
Maria z d. Chytrowska Kowalska
„Pociągi jeździły, kiedy chciały i to bydlęce przeważnie. Ciężko było dojeżdżać. Chyba siedem razy się przeprowadzałam. Znowu do tego Sulejówka, ale to już po lewej stronie torów”.
Maria z d. Chytrowska Kowalska
„Kolej była bardzo punktualna. Nastawiało się zegary według pociągów. Ojciec jeździł do pracy. Siostry jeździły do szkoły. Te starsze siostry. Do pracy, jedna do liceum. Trzy starsze. A myśmy się trzymały w Sulejówku”.
Maria z d. Chytrowska Kowalska
„Pociągi jeździły różnie, chociaż na początku trzymały się rozkładu jazdy. Były dosyć rzadko, ale na szczęście jeździły trzy składy. Czasami jeździł puste, a czasami to wejść do tego pociągu za bardzo nie można było. Zdarzały się też opóźnienia dosyć dramatyczne. Zimą stulecia, w 1978 r. mama wracała osiem godzin z Warszawy, ze Śródmieścia do Sulejówka”.
Wojciech Hyb
„Dworzec się strasznie zmieniał. Na starej stacji był jeden peron – tak jak to teraz na linii otwockiej. Z takim budynkiem na środku tego peronu – z napisem Sulejówek. Tam była kasa i poczekalnia. Na początku lat 60. były ławki, ładne okna… Takie normalna poczekalnia dworcowa. Dostawało się kartonowy bilecik na tekturce. To się zmieniało. Najpierw kasa została opancerzona, czyli okna kasowe zyskały kraty a zniknęły szyby w oknach tej poczekalni – zastąpione dyktą. Potem zniknęły ławki, a w końcu rozebrano cały dworzec”.
Wojciech Hyb
„Zbierali się przeważnie ludzie pracy, bo u nas była rampa. Przywozili węgiel kolejarze i było rozładowywanie wagonów. Ci spotykali się w knajpie. Mówiło się furmani, którzy wozili węgiel i inne towary, bo tu wszystko przychodziło. To się nazywało restauracja „Smakosz””.
Henryk Szuba
„Dworzec był dokładnie naprzeciwko naszego domu, także jak mój ojciec wychodził do pracy – to pociąg wjeżdżał na stację. Dokładnie było wejście naprzeciwko naszej furtki, więc nie było problemu. Także tutaj mieliśmy trochę lepiej”.
Wojciech Hyb
„Byłem wtedy u Państwa Waliszewskich. To było przy stacji. Usłyszeliśmy strzały o 19.00 wieczorem. Pan Michał Waliszewski przyszedł i powiedział, że Rusieckiego zastrzelono. Przynieśli go na noszach do tego budynku, w którym mieszkaliśmy. On leżał, a jego córeczka płakała: „Tatusia nam zabili. Tatusia nam zabili”. Później Niemcy z honorami byli na tym pogrzebie tego komendanta Rusieckiego. Była Msza Św. Z honorami go żegnano”.
Andrzej Dziurzyński