Przejdź do treści

wojskowi

„Dziadek, [Tomasz] Kantorski, który zakupił (…) tę działkę, w okresie zaborów miał kontakty z Józefem Piłsudskim. Tylko, że nie wiem, czy był członkiem PPS, czy też były to luźne kontakty, ale konspiracyjne. W zaborze pruskim dziadek miał nazwisko Kantarek, [a] w zaborze rosyjskim dwa [inne] nazwiska: Kantor i Kantorski. Prawdopodobnie wynikało to właśnie z faktu jakiejś działalności konspiracyjnej, niepodległościowej. Z informacji mojej mamy oraz mojej tzw. cioci Kostusi, tj. siostry rodzonej mojej babci, żony Tomasz Kantorskiego, wynikało, że dziadek przemycał z jednego zaboru do drugiego broń i bibułę”.

Janusz Cymborski

„Dziadek Tomasz świetnie znał języki niemiecki, ruski i polski oczywiście, zahaczał o francuski. Miał wspaniałą bibliotekę ksiąg wojskowych oprawnych w skóry. To było kilkaset woluminów. Jak Niemcy wysiedlili rodzinę, to uciekając stąd komendant tego terenu zameldował dziadkowi, że może już ponownie wracać do siebie. W [jego] asyście dziadka odebrał dom, [który] był nie ruszony poza tym, że zdemolowali parter, bo [tam] było zdaje się kasyno oficerskie zrobione (…) i tam sobie ci oficerowie popijali”.

Janusz Cymborski

Mój dziadek przyjeżdżał w nasze okolice, czyli okolice Sulejówka dlatego, że przed wojną był zawodowym żołnierzem w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Modlinie. Na terenie naszego poligonu artyleryjskiego (…) przez mokradła polskie wojsko testowało tam czołgi. (…) Dziadek przyjeżdżał bardzo często, średnio co pół roku na poligon.

Arkadiusz Wiśniewski

Dziadek zaprosił babcię na ten poligon, bo w weekendy można było przychodzić na to miejsce, gdzie oni spiętrzyli wodę i zrobili tamę, żeby czołgi mogły przejeżdżać [przez] głębszą wodę. [Tam] było zrobione kąpielisko. Mój dziadek, [który] urodził się w Barcicach nad Bugiem, na Kurpiach, świetnie pływał. (…) Jeśli był taka możliwość, pływał codziennie w rzece od małego. Kiedy był w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Modlinie to przez Bug przepływał codziennie. Był bardzo wysportowany i to on prowadził zaprawę poranną w twierdzy Modlin.

Arkadiusz Wiśniewski

„Mój pradziadek był Polakiem a prababcia była Niemką. Prababcia uciekła z domu, żeby mogła się związać z pradziadkiem, [chociaż] miała już wybranego męża, Niemca z Bawarii który był jej dalekim kuzynem. (…) Gdy mój dziadek w 1939 roku dostał się do niewoli, to ten kuzyn przyjechał do oflagu i zaproponował mojego dziadkowi podpisanie volkslisty. (…) Powiedział mu, że w polskim wojsku był zaledwie niskim oficerem a w [niemieckim będzie] majorem. Dziadek powiedział, że nie rozumie po niemiecku, [chociaż jego] matka pisała mu listy po niemiecku, [a] prababcia po polsku praktycznie nie mówiła. (…) Trzykrotnie uciekał z obozu. Za trzecim razem [został] złapany przez Wermacht, [a] nie przez żandarmerię. [Wtedy] okazało się, że [to] jego wuj-kuzyn go szukał, bo cały czas go pilnował w obozie. (…) Ukrył go w swoim folwarku w Bawarii. [Jednak] kiedy dziadek usłyszał w radiu, że Amerykanie wylądowali na Sycylii, [znów] uciekł przez Bawarię, Austrię, Włochy, aż dostał się do Amerykanów. Dzięki temu, że Amerykanie go jakoś ogarnęli, przedostał się potem do Egiptu i Ziemi Świętej. [Gdy] wrócił z powrotem do Polski (…) sześć miesięcy był przetrzymywany pod Bydgoszczą w obozie internowania i był przesłuchiwany przez UB i NKWD”.

Arkadiusz Wiśniewski

Pytali się go, czy wrócił tu, żeby być jakby reakcją, bo mieli informacje, że był przed wojną w Modlinie. Pytali się, czy przypadkiem nie miał kontaktu z dwójką, czyli z wywiadem polskim, czy kontrwywiadem, czy popierał Piłsudskiego. Nie mieli większości informacji. [Jednak] dziadka uratowało to, że miał ze sobą dokumentację, że kończył szkołę samochodową (…) To potwierdzało, że on jest robotnikiem, że potrafi pracować, naprawiać wszystkie samochody. Wypuszczono go [po] ponad pół roku.

Arkadiusz Wiśniewski