Miłosna
„Nazywam Ewa Nowak, z domu Kubiszewska. Urodziłam się w 1952 r. w Warszawie. (…) Mama, Janina z domu Rogala, urodziła się [w] Długiej Kościelnej, Długiej Szlacheckiej. (…) Mieszkała na ulicy Chopina 10. Tam jest taki stary budynek drewniany, otynkowany. Tam mieszkała ze swoją rodziną. [Natomiast] Rodzice mieszkali w Miłośnie na ulicy, (…) która się teraz nazywa Południowa 6 A, [gdzie] dziadkowie zakupili plac w [19]32 roku”.
Ewa Nowak
„[Dziadkowie] poznali się w Pocisku, [a] w Rembertowie pracowali. (…) Zanim się tu sprowadzili, to mieszkali prawdopodobnie na ul. Przybyszewskiego albo [ul.] Szekspira z teściami. W tym czasie dziadek bardzo angażował się w działalność Józefa Piłsudskiego. (…) Założyli [wtedy] taką grupę kolarską, która towarzyszyła Piłsudskiemu w jakiś wyjazdach czy spotkaniach. Nawet po śmierci Marszałka jechali wzdłuż torów, [bo] tak chcieli go pożegnać”.
Ewa Nowak
„[Mieli dwóch synów. Mojego ojca, Mieczysława, i młodszego dwa lata Henryka Kubiszewskiego, który urodził się w [19]29 r. [Stryjek] jeszcze żyje – mieszka w tym dużym domu, wybudowanym przed wojną. A my obok tego budynku mamy drugi domek [i] też na tym podwórku mieszkamy”.
Ewa Nowak
„[Dziadkowie] sprowadzili się [tu, gdy] był już wybudowany budynek w [19]35 r. (…) Babcia wspominała, [że] była to góra żółtego piasku z jedną sosną, [która] do tej pory rośnie. [Babcia] nie była zadowolona z tego zakupu. Nie podobał jej się ten przyszły ogród. Nie wyobrażała sobie, że tu może coś urosnąć, no ale jednak dziadek postarał się. Nawiózł czarnej ziemi i wyrównał. Dużo drzew zostało posadzonych i niektóre do tej porty rosną”.
Ewa Nowak
„To miała być duża kamienica. [Dziadek tak] planował, [ale] nie przypuszczał, że wybuchnie wojna. Planował tutaj sobie lokatorów sprowadzić i zameldować, żeby zarabiać. Taki był wtedy zwyczaj, taka moda, że się tak zarabiało na lokatorach. [Dlatego] mieć taką kamienicę z lokatorami to było jego marzenie, ale nie zdążył. Budynek został wybudowany [tylko] częściowo. (…) [W domu] pachniało drewnem. [Babcia] była zachwycona tym zapachem, tą nowością [i] tą świeżością. (…). Podłogi były drewniane [i] bardzo ładnie stolarka zrobiona. Do tej pory bardzo mi się podobają dwuskrzydłowe drzwi ładnie wykończone [i] klamki mosiężne. [Potem,] jak przyszedł czas na zakup mebli [i] na urządzanie, to dziadek wybrał się do Warszawy i kupił babci już wtedy bardzo stare graty, jak to nazwała, które do tej pory niektóre jeszcze stoją. (…) I tak mieszkali sobie do wojny”.
Ewa Nowak
„[Potem] część tego budynku (…) zajęli Rosjanie i mieszkali tutaj, [a] babci pozwolili mieszkać w takim pomieszczeniu 2 x 2 z synami. (…) Wybudowali sobie prycze i w pierwszym pomieszczeniu zrobili odwszalnię, w drugim bimbrownię, w trzecim spali, a na środku ogrodu (…) garkuchnię, [gdzie] kucharz urzędował. [A] jak skończyła się wojna (…), to dziadka puścili. Dziadek wrócił. Babcia umarła [jak] miała 90 lat w [19]96 r”.
Ewa Nowak
„Mając osiemnaście lat mój ojciec [Stanisław Laskowski] zmarł i musiałam się zaopiekować mamą. Ponieważ mama nigdy nie pracowała, nie miała renty więc musiałam pójść do pracy. (…) Mama mieszkała ze mną 42 lata. Pomogła mi wychować dzieci. (…) Żyła 93 lata i zawsze mówiła, jak pani jeszcze wygląda, chodzi, mówi, to zawsze powtarzała, że zawdzięcza to córce. (…) Była mi wdzięczna bardzo, a ja byłam jej wdzięczna, że pomogła mi wychować dwoje dzieci”.
Stanisława Gruzińska
„Tu [w Miłośnie] mieszkał [mój] brat [Czesław], który właśnie tę kapliczkę pobudował. (…) Brat mieszkał z nami, z rodzicami. Później się ożenił. Wynajął mieszkanie na wsi i otworzył sklepik wiejski. Za okupacji należał do AK. Był prześladowany. Niemcy mieli jakieś donosy. Pewnego dnia była obława w Woli Polskiej. [On] uciekł do takiej piwnicy po wsiach. (…) Bratowa powiedziała, że on gdzieś tam pojechał. [Niemcy] poszli do tych, co im wynajmowali, a oni powiedzieli, że jeszcze wieczorem był. I oni bardzo mocno zbili moją bratową, [która] była w ciąży. (…) [Czesław] w samych kalesonach uciekł do Wiśniewa, do księdza. (…) Nie wiedzieliśmy, co się z nim stało. (…) Zjawił się po wojnie. Wtedy okazało się, że był w Miłośnie. [Dlatego] po wojnie tu pracował, bo musiał z czegoś żyć. Tu kupił kawałek ziemi do Żydów. Na tej ziemi był dom drewniany, ale już taki marny. Tu, gdzie ja mieszkam (…) Przyjechał (wtedy) do nas na wieś i doradził tacie, że on już jest chory i już nie da rady budować na nowo, bo wszystko było spalone, zniszczone. On mu doradził ten sklep”.
Stanisława Gruzińska
„Kupiliśmy od Żydów taki sklep żelazny tu na ul. 3 Maja [obecnie], bo musieliśmy z czegoś żyć. Ponieważ ojciec bardzo chorował, a ja chciałam trochę skorzystać ze szkoły, a nie mieliśmy żadnych środków do życia i moi rodzice byli nie ubezpieczeni więc poszłam do pracy mając szesnaście lat, żeby wziąć rodziców na swoje utrzymanie. Zaraz poszłam do budownictwa za gońca. (…) [Wtedy] takie były etaty, że młodzież dostawała rower i od budowy do budowy różne papierki woziła i różne takie sprawy. Także pracowałam w BP1 [Biurze Projektowym] w kinie Moskwa, od postaw, od fundamentów. (…) Praca wyglądała tak, że jeździłam z kina Moskwa do okolicy kina Praha. Jeździłam na rowerze. Wszędzie były zgliszcza jeszcze. Nieposprzątane były cegły. Tyle ulic, gdzie nie chodziły żadne autobusy. Było już dużo oczyszczone, ale były też takie zakątki, gdzie jeszcze nic nie było więc przyjeżdżałam rowerem”.
Stanisława Gruzińska
„Przy sklepie był magazynek. Zrobiliśmy sobie z tego pokoik i tam mieszkaliśmy z mamą i ojcem. Jak ojciec zmarł mieszkaliśmy tam z mamą. (…) Sklep zlikwidowałam. To było u państwa Jankowskich. Pan Jankowski kupił dom od tego samego Żyda dom, co my sklep. I za jakiś czas otworzył sklep spożywczy w tym domu. On handlował węglem a żona miała ten sklep”.
Stanisława Gruzińska
„W 1953 roku wyszłam za mąż za człowieka, który był w szkole oficerskiej w Pile, chociaż stąd pochodził. (…) Wyjechaliśmy do Tomaszowa Mazowieckiego, ponieważ tam przydzieli go do pracy. Tam urodziłam dwoje dzieci. Mieszkałam z mężem, z mamą. Mieszkałam tam cztery lata. Pracowałam tam. (…) Jak wróciliśmy z powrotem tutaj postawiliśmy ten dom, gdzie mieszkamy do dzisiejszego dnia. Mały domek, bo wtedy były bardzo ciężkie czasy. Tu mieszkaliśmy. Tu wychowały się moje dzieci, [Krzysztof i Elżbieta]. (…) Mąż odszedł z wojska. Był taki okres, kiedy ludzi zwalniali z wojska, a mąż powiedział, że nie widzi się w wojsku. To był jakiś 1957 rok. Mąż był tylko cztery lata w wojsku. [Był] w randze porucznika”.
Stanisława Gruzińska
„[Czesław] namawiał, [że] on odda kawałek placu i on [mój mąż] się pobuduje, [bo] ma technika samochodowego i otworzy sobie warsztat samochodowy. I będziemy sobie żyli spokojnie, na jednym miejscu, a nie gdzieś tam w świecie. (…) I mąż się zwolnił i poszedł do pracy tu do jednostki, bo robił jakiemuś oficerowi samochód. Reperował i się dogadał z nim, że on też był wojsku, [ale] teraz się zwolnił. I jako cywila przyjęli go tu do wojska. Miał stanowisko na stacji obsługi, kierował stacją obsługi. Uczył żołnierzy. Tu pracował ze dwadzieścia parę lat, a ja pracowałam w gastronomii”.
Stanisława Gruzińska
Dzieci przed kapliczką Czesława Laskowskiego u zbiegu ulic ulic 3-go Maja (dawniej 1-go Maja) oraz ulicy Krótkiej.
Krzysztof Gruziński
Maria i Wacław Wilczyńscy z dziećmi Bohdanem i Jolą, fot. Romuald Makarewicz, 1928
Ewa Gauld
Rodzina Wilczyńskich i Janina Makarewicz, fot. Romuald Makarewicz, 1929
Ewa Gauld
Bohdan i Jola Wilczyńscy z dziadkiem Romualdem Makarewiczem, fot. Romuald Makarewicz, 1930
Ewa Gauld
Jola i Bohdan Wilczyńscy w domu rodzinnym, fot. Romuald Makarewicz, 1930
Ewa Gauld
Bohdan, Maria, Jola Wilczyńscy, fot. Romuald Makarewicz, 1930
Ewa Gauld
Maria Wilczyńska, fot. Romuald Makarewicz, 1924
Ewa Gauld
Rodzina Wilczyńskich, fot. Romuald Makarewicz, 1926
Ewa Gauld
Janina Makarewicz, Maria, Bohdan, Wacław, Jola Wilczyńscy, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Rodzina Wilczyńskich, fot. Romuald Makarewicz
Ewa Gauld
Przed stacją
Barbara Pasińska-Kruk
„[1945] „Sztandar komunistyczny zawieszono na wieży w straży w Miłośnie przy ul. Świętochowskiego. To pamiętam, że ten sztandar wisiał. Czerwony”.
Andrzej Dziurzyński
„Koniec wojny. Babcia w 1919 r. wróciła wagonem towarowym do Miłosny okradziona po drodze dokumentnie z tego, co wiozła. Opowiadała mi, że pociąg jechał pół dnia, a potem pół dnia stał, bo wychodził maszynista z różnymi cwaniakami, kapelusz zdejmował i trzeba było się pozbywać różnych precjozów”.
Marek Pasiński
„1939 r., pierwszy września. Bomby zaczęły spadać na Sulejówek. Babcia mi opowiadała, że była u żony swego brata Ryszarda w Miłośnie [Armii Krajowej 18], kiedy przelatujący samolot ostrzelał ją. Powiedziała, że jak wpadła na werandę to takie uderzenia w ziemię i takie pociski wylatujące z piachu były dwa metry za nią. Krótko mówiąc jakiś nieprawdopodobny zbieg okoliczności. Może to były zabłąkane kule, które wylądowały na tym podwórku w momencie, kiedy się moja babcia przemieszczała”.
Marek Pasiński
„Mój dziadek, Antoni Winiarek, po komunikacie w radiu, żeby mężczyźni się udawali na wschód wziął z kolegami z Dyrekcji Polskiej Kolei małą walizeczkę i ruszył. Wojna się skończyła. Minął wrzesień, minął październik. Babcia w listopadzie dała na mszę. Dziadek doszedł z kolegami do Równego. Kawał drogi. Tam zastali ich bolszewicy. To był chyba grudzień przed tą straszliwą zimą 1939/1940. W nocy babcia usłyszała pukanie do okna. Jak otworzyła to nie poznała dziadka. On przeprawił się przez Bug, granicę sowiecką, niemiecką i z powrotem tu dotarł do Miłosnej. Ten postawny mężczyzna, który miał prawie 190 wzrostu, był potwornie wychudzony, zmęczony z obtartymi nogami, w strzępach ubrania. Babcia po prostu nie wierzyła własnym oczom, jak zobaczyła męża”
Marek Pasiński
„W 1941 r. chyba przejeżdżał tędy pociąg Hitlera jadący na wschód do twierdzy Brzeskiej. Na ileś godzin przed tym pociągiem żandarmeria niemiecka pojawiła się w Miłośnie. Kazali się wszystkim zamknąć się w mieszkaniu i nie wychodzić na czas przejazdu tego pociągu. Niemcy stali z karabinami wycelowanymi w okna, przy czym mieliśmy w tym domu okiennice zewnętrze. Także kazali zamknąć, ale mama przez szparkę w okiennicy widziała ten pociąg”.
Marek Pasiński
„Dziadek dwa razy musiał opuszczać dom. Kiedy przyszedł żołnierz zaprzyjaźniony jednostki niemieckiej stacjonującej w Okuniewie i brał wodę, ostrzegł dziadka, że jeżeli przyjdzie Armia Czerwona, to jego syna na pewno wcielą do wojska. Wtedy dziadek wziął syna, całą rodzinę i uciekł na drugą stronę Wisły. Potem okazało się, że wszystkich mieszkańców którzy mogli nosić broń z Miłosnej wzięto do wojska. Większość zginęła na wale pomorskim. Także niewiele osób z tej wojny wróciło. Dziadkowi dzięki ostrzeżeniu udało się z ojcem przeżyć. Drugi raz opuszczali w czasie Powstania Warszawskiego. Nie wiedząc, że wybuchnie dotarli do Grodziska i wrócili, bo po prostu nie było sensu gdzieś uciekać”.
Elżbieta Puczniewska-Pyszyńska
„W latach 50. mój ojciec pracował w warszawskich zakładach telewizyjnych. Był odpowiedzialny za uruchomienie pierwszego telewizora marki Wisła. W 1957 r. w styczniu dostał w nagrodę. Telewizor. Miał wybity numer 14. To był jeden z pierwszych telewizorów w Miłośnie. Mieszkaliśmy w starym budynku. Nie było wtedy żadnych anten, a ja miałem narty, które dostałem od swojego ojca chrzestnego. Do nich były dwa kijki dołączone i ojciec z nich zrobił antenę. Pamiętam jakie tabuny dzieci przychodziły wówczas do nas do domu. Na półgodziny przed rozpoczęciem się transmisji telewizyjnej wszyscy siadali w pokoju dużym i mama włączała telewizor i przez półgodziny wszyscy się gapili w obraz kontrolny. Później się zaczynał program o godzinie 17.00. Trwał gdzieś do 22.00. We wtorek w ogóle nie było programu. Była przerwa techniczna. Później to znikło po półtora roku. Także ten telewizor Wisła służył nam do 1970 r”
Marek Pasiński
„Stacja była Miłosna, a osiedle Cechówka. Wszyscy, którzy wysiadali na stacji mówili Miłosna. Na świadectwach moich z lat szkolnych to jest Cechówka od cechu, który wyrąbywał sosny, bo tam głównie sosny rosły. Drewno było sprzedawane. Ta stacja była duża i bardzo rozbudowana. To wszystko głównie było w rękach żydowskich. Wywozili to drewno głównie do Okuniewa, nawet i do Warszawy. W różnych kierunkach rozwozili”.
Andrzej Dziurzyński
„Pierwsi mieszkańcy na tych terenach zamieszkali przy stacji drogi żelaznej warszawsko-terespolskiej – do obsługi stacji kolejowej Miłosna Nowa. To byli głównie kolejarze. Po nazwiskach można stwierdzić, że przybywali ze stron dalszych np. Szaniawscy z Szaniaw – to jest za Siedlcami. A poza kolejarzami osiedlali się ludzie [nazwałbym ich ludźmi interesu], którzy przewidzieli rozwój tej miejscowości i korzyści płynące z usytuowania przy stacji kolejowej, z możliwością sprowadzania towarów i wysyłki np. cegły, drewna z okolicznych lasów”.
Tadeusz Wieczorek
„Na mapie z okresu sprzed 1937 r. na której Sulejówek zaznaczony jest jako Sulejówek-letnisko, w stacji Miłosnej peron był. Nie na tym miejscu co obecnie jest – tylko bliżej Sulejówka. Na tej mapie mam zaznaczoną bocznicę kolejową, która odchodziła na Glinianki. Ona wychodziła z rampy kolejowej, na której dawniej rozładowywano wagon – przez obecny skład opału, przecinała ul. Staszica i szła pod cztery zaznaczone na mapie piece przeznaczone do wypalania cegły. Tam są jeszcze dwa małe budynki oznaczone CG, cegielnia. Bocznica była zakończona dwoma torami. Można było pusty wagon odstawić na bok. Zabrać załadowane prawdopodobnie cegłą. Podstawić puste pod załadunek, zabrać do stacji i zgodnie z planem przesyłki wyprawić te wagony w drogę, prawdopodobnie do Warszawy. […] Nikt o tym nic nie wie. Śladów kolejowych po tym nasypie w terenie nie stwierdziłem, a na mapie to jest”.
Tadeusz Wieczorek
„Za szlabanami. Jak się ta ulica nazywa? Okrzei. Tam była kiedyś kasa dzisiejsza. Ten dom czerwony stoi do dzisiaj. Jest nazywany kolejowym. Tam była poczekalnia i kasy biletowe”.
Henryk Szuba
„To była taka normalna wiata betonowa. Dach betonowy, sklepiony, ławki. Na lewo i na prawo w zależności, gdzie kto jedzie. Był zawiadowca, pan Miziarski”.
Jerzy Mizikowski
„W czasie wojny, jak jeździłem z ciotką do Warszawy, bo ciotka lubiła jeździć do Warszawy w odwiedziny, to jeździliśmy takimi towosami. Towos to był taki towarowy wagon przystosowany do przewozu osób, wagon bydlęcy do przewozu osób. Wstawione były dechy, na których się siadało”.
Jerzy Madej
„W owym czasie chodziły wyłącznie pociągi parowe, bo po wojnie sieć trakcyjna była zerwana, a nawet jak była, to nie było taboru kolejowego elektrycznego. Opóźnienia pociągów i te marznięcia na peronie pośród tego wiatru strasznego i przejmującego zimna dawały się we znaki”.
Jerzy Madej
„Jak te szwedzkie wagony zakupiono, to jak do raju się wchodziło. To taka radocha, uciecha była. Jedziemy do Warszawy! Koniec lat 50”.
Jerzy Mizikowski
„Kolej była głównym środkiem transportu mieszkańców do pracy, głównie do Warszawy, bo komunikacji autobusowej z Warszawą nie było. Po wybudowaniu odcinka szosy z Warszawy do Pustelnika, Stanisławowa w 1962 r. uruchomiono komunikację autobusową do stacji w Miłośnie, którą mieszkańcy wiosek okolicznych dostarczali się do stacji w Miłośnie. Później już zrobiono w latach 70, pociągnięto do Terespola trakcję elektryczną. Pociągi elektryczne jeździły dosyć często, ale były zatłoczone”.
Tadeusz Wieczorek
„Pracowałem jako maszynista na PKP. To była praca w piątek, świątek i w niedzielę. I trudno było mi uzyskać zwolnienie na sesje rady. Udzielali mi, ale nie szczędzili komentarzy, że albo jeździ albo obraduje. Także trzeci raz nie kandydowałem”.
Tadeusz Wieczorek
„Byłem w życiu na jednym pochodzie pierwszomajowym. Jakoś szczęśliwie omijałem tego typu uroczystości. One zresztą nigdy nie były jakoś specjalnie liczne. Nie robiono z tego jakiejś obecności, czy nieobecności. Było to chyba pierwszego maja w 1968 roku w remizie strażackiej w Miłośnie. Wtedy rzeczywiście nas spędzono wszystkich na siłę. Przemówienie miał pan Michał Korzempa, który powtórzył słowa naszego Wielkiego Wodza Towarzysza Wiesława z jego słynnego przemówienia 28 marca 1968 r”.
Wojciech Hyb
„Bracia Smolakowie osiedlili się w Miłosnej w pierwszej połowie lat 20. XX w. Byli dziećmi Jana i Karoliny Smolak. Jan był kowalem w Koniku, miejscowości oddalonej od naszego miasta o ok. 3 km. Jego kuźnia była przy szosie Warszawa-Terespol”.
Elżbieta Krzak
„Rodzina była wielodzietna, ale dorosłego wieku dożyło czterech synów: Józef, Wacław, Aleksander i Marian oraz dwie córki: Marianna i Janina. Wszystkie dzieci kowala uzyskały wykształcenie i skończyły czteroklasową szkołę podstawową”.
Elżbieta Krzak
„Kiedy w czasie I wojny światowej, Rosjanie ewakuowali parowozownię (maszyny i pracowników), Jan trafił w głąb Rosji do Kaługi. Powrócił stamtąd do kraju już jako żonaty mężczyzna po zakończeniu wojny. Podjął pracę na kolei w parowozowni W-wa Wsch. Najpierw mieszkał w Warszawie na ul. Wileńskiej. Dopiero potem wynajął mieszkanie w domu państwa Jurkowskich przy ul. Świętochowskiego. Obecnie dom ten już nie istnieje”.
Elżbieta Krzak
„W tym czasie prawie wszyscy należeli do ZMP w szkole. Takie były wymogi. Właściwie do momentu, kiedy zmarł Stalin. W Miłośnie były pochody pierwszomajowe i myśmy chodzili w tych zielonych koszulach, krawatach. Tak to było. Przy czym to nie było tak, że jakoś nas się specjalnie do tego zmuszało. Tak jakoś było. W mojej klasie prawie wszyscy należeli do ZMP”.
Barbara Szewczyk
„Wolnej Europy ani Waszyngtonu nie można było słuchać, bo można było od razu do paki pójść. Moja mama pojechała po radio do mojego dziadka i na takiej furmance przewieźliśmy do Miłosnej. Z taką reperacją było u Pana Kolanki, który u Pani Mielcarzowej mieszkał. Mogliśmy już słychać Wolnej Europy, Waszyngtonu, jakby ktoś zaskarżył”.
Andrzej Dziurzyński
„Jeśli chodzi o życie sportowe to pierwsza drużyna piłkarska w 1927 r. miała nazwę Nadzieja. Stąd pochodzi Leszek Sak, mój młodszy kolega, który w skoku w dal był Mistrzem Polski. Ta drużyna piłkarska była właśnie takim głównym trzonem. Niezależnie od tego odbywały się tutaj rokrocznie wyścigi kolarskie na jakiejś określonej trasie. Z Miłosny był jeden kolarz, który w Legii zajmował w tych innych wyścigach niezłe miejsca”.
Andrzej Tomaszewski
„Pochód szedł tu w Miłośnie. Myśmy się spotykali na tych Gliniankach. Musiały iść wszystkie szkoły. Nie było sztandarów wtedy, tak jak teraz każda szkoła ma sztandar. Szliśmy, czy to z chorągiewkami, czy to z kwiatkami sztucznymi, czy tam z czymś. Ten pochód szedł z Glinianek do stacji. Przy samej stacji była trybuna. Oficjele tam byli. Straż Pożarna to nie pamiętam, czy oni mieli jakiś samochód taki do pożaru, czy jeździli konno. Szły też Cechy Rzemieślnicze: cukiernicze, piekarnicze. W tym czasie to była konieczność uczestniczyć w tych pochodach. No dla nas, dzieci to była pewna atrakcja”.
Barbara Szewczyk
„Moi rodzice pochodzili z Pragi. Ojciec, Kazimierz mieszkał na Skaryszewskiej. Mama, Regina na Stalowej. Tu się poznali. A później przeprowadzili się do Miłosnej i tam zamieszkali chyba w 1936 czy 1937 r”.
Andrzej Dziurzyński
„Dziadek, ojciec mojego ojca powiedział, żeby nie wynajmować mieszkania na Podskarbińskiej, bo tu jest brzydko. Dziecko będzie miało dobry klimat w Miłosnej. Tam jest bazar, targ. Ojciec będzie dojeżdżał kolejką elektryczną do dworca Wschodniego, bo przecież był kolejarzem, urzędnikiem i pracował na dworcu. To było bardzo wygodne. A mama chodziła na spacery do lasu. Na bazarze mogła wszystko kupić. To było doskonałe dla małego dziecka i rodziców moich”.
Andrzej Dziurzyński
„Nowocześnie było w tym Sulejówku. Apteka była. Piękne budowle np. taki ogrodnik Gawel. Jak pałace to wyglądało. Piękna aleja prowadziła do Sulejówka. Piękny budynek był drewniany taki stacyjny pięknie był pobudowany. Przy tym taki park był bardzo ładnie zagospodarowany ze względu na Marszałka Piłsudskiego. I przejazd kolejowy tak ładnie był pobudowany. Szosa od Warszawy to była kostka bazaltowa. Różniła się ta architektura od tej drewnianej z Miłosnej”.
Andrzej Dziurzyński
„Teren był otoczony drutami kolczastymi. Wystawiano wartę dzień i noc ponieważ mieściła się tu szkoła wywiadu Abwery w pobliskim ośrodku Helin. Z tego powodu mieszkańcy zostali z tych terenów wysiedleni. Na trasie od strony Miłosnej postawiony był szlaban i całodobowy posterunek. W czasie kiedy te strażnice były budowane i teren był przystosowany do zamknięcia raz po raz przechodziły kolumny żołnierzy albo robotników, którzy śpiewali po rosyjsku. Dopiero znacznie później się dowiedziałem, że w tej szkole wywiadu byli szkoleni oficerowie Armii Czerwonej przed skierowaniem ich na tyły frontu dla rozbijania partyzantki”.
Janusz Dowjat
„Był bazar bliżej stacji kolejowej w Miłosnej. A późnej, jak ja już chodziłem, gdzie dzisiaj. Staszica. Przy szlabanie. Sklepów wtedy było bardzo mało”.
Henryk Szuba
„Niemcy wycofując się wysadzili w powietrze peron w Miłośnie, elektrownię, budynki stacyjne, tory. Ci minerzy jechali drezyną i z niej zakładali. Potem odjeżdżali i odpalali ładunki. Przed wejściem Rosjan stacja kolejowa nie istniała, elektrownia nie istniała, a tory były pozrywane. O dziwo stacja w Sulejówku ocalała. Ten budynek jest do dzisiaj”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„W Miłośnie to chyba jedna rodzina miała Warszawę, jak już zaczęli produkować. Samochodów nie było. Jeden pamiętam”.
Bogdan Stasiak
„Byli ludzie aktywni też w Miłośnie – większość to robotnicy. Pierwszym proboszczem był ks. Zdzisław Lejter, który przybył 1 sierpnia jako proboszcz. Przedtem chodziliśmy do kościoła do Okuniewa”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Ponieważ urodzony byłem w grudniu to w 1935 r. kierownik szkoły powiedział, żebym ja jeszcze rok sobie odpoczął i chodziłem do przedszkola. Przedszkole w Miłośnie było przy obecnej ul. Świętochowskiego”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Tu [w Miłośnie] skończyłem podstawową szkołę. Dojeżdżałem na Hożą do Technikum Lotniczego. Jak skończyłem to akurat wiek poborowy przyszedł i mnie zgarnęli do wojska. Do Zamościa a potem do Radomia i tam już byłem do końca służby. Byłem starszym mechanikiem samolotu odrzutowego. Na stałe wróciliśmy w 1989 roku”.
Piotr Rzepiński
„Jak przyszła Armia Czerwona, to tutaj żołnierze mieli kwatery. Tu na Armii Krajowej dali nam przyzwoitych ludzi, pułkownika jeszcze z tej dawnej armii. Był bardzo sympatyczny. Pomagali rodzinom, dzieciom. A kwaterę mieli u Rogalskich. To jest druga ulica. I tam mieli swój sztab. Niemcy i tak ich wybadali i zaczęli walić”.
Piotr Rzepiński
„Dużo było willi w Miłośnie na styl otwocki budowanych. To były domy drewniane z taką przybudówką i czymś w rodzaju takiego strychu czy pięterka. Do dzisiaj to bodajże na ulicy Świętochowskiego róg Przybyszewskiego jest jeszcze taki typowy domek. Niemniej jednak powstawały takie wille jak u tego sąsiada Dusieńka. Ale to był 1936 r”.
Leszek Andrzej Rudnicki
„Jak wybuchła wojna – ojciec musiał uciekać i schronił się w Miłośnie przy Armii Krajowej u drugiego rodzonego brata mamy – wujka Janka. Mama ze mną tu przyjechała”.
Piotr Rzepiński
„W 1939 r. VII. Pułk Ułanów Lubelskich walczył gdzieś w okolicach Kutna. Ojciec z tej wojny wrócił lekko rany od razu [do Miłosnej]. Mama go nie poznała. Wyglądał jak dziad”.
Piotr Rzepiński
Piersi mieszkańcy Miłosnej
Wanda Łabędź
„Ludzie zaczęli budować momentalnie. Od razu domy powstawały. Miłosna zaczęła sie rozbudowywać. Pani Paprocka oddała swoją ziemię na kościół i później oddała to, gdzie plebania teraz jest. Teraz tam jest przedszkole. Tam właśnie ksiądz przeniósł się z tego domu prywatnego na plebanię”.
Wanda Łabędź
„Mamusia powiedziała, że załatwi furę, bo nie było ani taksówek, i to co najważniejsze, sztalugi, obrazy, to wszystko, zabiorą do domu do Miłosny. Przenocowały i tak zrobiły. Co mogły to podjechały pociągiem. Resztę na piechotę. Dostali się do Miłosnej. Dziadek zamieszkał w tym trzecim pokoju razem z Jurkiem. Tam mógł malować”.
Wanda Łabędź
„Mieli majątek duży w Mrozach. Pradziadek sprzedawał ten majątek i kupił część tego w Miłośnie, gdzie była tylko stacja. Dziadek był młody. Chyba nie miał dwudziestu lat, jak się tu sprowadzili”.
Wanda Łabędź
„Na rogu, potem zniknęła, była gospoda, którą prowadził Żyd. Mówiło się na niego Chaimek, czyli był lubiany. Zniknął ze wszystkimi Żydami z Miłosny, bo głównie Żydzi byli w Miłośnie. Zostali wysiedleni. Domy zostały bardzo szybko rozebrane, bo to było bardzo dużo materiałów. Drewno. Deski. Zniknęli ci wszyscy Żydzi, ale ja o tym niewiele wiem”.
Andrzej Sawelski
Dom dziadka
Irena Galińska
„Jak nas wygnano to mama nas zgubiła. Miała małego brata na ręku. Niech pan zobaczy jaka jest sytuacja matki, która zgubi dzieci. Na podwórku szum. Kupa ludzi. Do schronu się chowają. Jeden chce pić, bo słabnie. Drugi widzi tylko ogień. Miłosna to była wielka łuna a Zorza to było jedno wielkie skupienie ludzi, żeby ich zabijać. Babcie, matki, dzieci. Niemcy się nie liczyli z nikim”.
Irena Galińska
„Moja babka wybudowała sobie bardzo ładną willę w Miłośnie. Wtedy Miłosna nazywała się Cechówka, a stacja kolejowa Miłosna. I to był dom taki dla odpoczynku dla całej rodziny. Na wakacje. To się nie sprawdziło, ponieważ to było w bardzo dużej odległości od stacji”.
Barbara Jaździk
„Moja rodzina zakupiła działkę wczesną wiosną w 1914 r. To znaczy zakupił mój pradziadek z dziadkiem na parceli, którą wydzielili bracia Łopatinowie z Okuniewa. W księdze wieczystej od nazwiska pradziadka jest tam zapis osada Gruszczyńska. Przestało to istnieć, bo teraz jest tam ulica Klonowa”.
Irmina Matyjasek-Jałowiecka
„Jeśli chodzi o komunikację to są takie znaczące daty: budowa linii kolejowej Warszawa – Brześć w 1866 r. i elektryfikacja kolei podmiejskiej w 1936 r. W tym czasie był ustanowiony przystanek kolejowy w Sulejówku. Natomiast w pobliskiej miejscowości Cechówka była stacja kolejowa wraz z bocznicą. I nazwa Miłosna, ponieważ tam była cegielnia i na rampę przywożono cegłę”.
Janusz Dowjat
„Zbierali się przeważnie ludzie pracy, bo u nas była rampa. Przywozili węgiel kolejarze i było rozładowywanie wagonów. Ci spotykali się w knajpie. Mówiło się furmani, którzy wozili węgiel i inne towary, bo tu wszystko przychodziło. To się nazywało restauracja „Smakosz””.
Henryk Szuba