Przejdź do treści

okupacja

„Drewniany domek był pierwszy. [Dopiero] w 1938 roku dziadek wybudował duży, murowany dom już blisko ulicy. (…) W tym domu w czasie okupacji, według relacji mamy, była jakaś komendantura ośrodka żołnierzy Wermachtu wypoczywających na wschodzie. (…) Z opowiadań mamy wiem, że na wysokości mniej więcej 150 metrów od Al. Piłsudskiego, na ulicy Moraczewskiego był wielki basen pływacki. Niemcy zafundowali go sobie, (…) a w 1944 roku [ten basen] wysadzili, kiedy stąd uciekali”.

Janusz Cymborski

„Dziadek mieszkał [w Sulejówku] z całą rodziną do 1939 roku. Kiedy Niemcy weszli tutaj na ten teren, wysiedlili całą rodzinę na tzw. Rozkoszówkę. To jest budynek przy ulicy Gdańskiej w Sulejówku po drugiej stronie. Tam (…) był budynek, w którym cała rodzina Kantorskich zamieszkiwała przez okres okupacji”.

Janusz Cymborski

„Dziadek nie zdał radia w 1939 roku i miał radio. Słuchał tego radia i ktoś doniósł. Przyjechali Niemcy. Zaczęli robić rewizję. Któryś z Niemców zbyt gwałtownie popchnął dziadka czy coś. Wilk rzucił się na tego Niemca, poharatał go i pogryzł nieźle. Jeden z kolegów tego Szwaba wymierzył i chciał go zabić. Dziadek się rzucił Reytanem i zasłonił tego psa. Wtedy ten kapitan niemiecki Wermachtu [krzyknął]: Halt! Herr Kantorski, poświęcenie godne nadludzkiego… więc odjeżdżamy. Szczęśliwie się zakończyło”.

Janusz Cymborski

„Dziadek miał kontakty z AK na tym terenie. Tutaj to Hejwowski był komendantem tego rejonu AK. Dziadek, już wiekowy człowiek o bezpośrednio nie uczestniczył przy jakichś akcjach, już nie angażował się w żadne konspiracyjne działania. Natomiast na Rozkoszówce był punkt przekaźnikowy, tzw. dziupla. Głównie chodziło o Żydów. Żydzi tam przychodzili na 1, 2, 3 dni, nocowali. Dziadek z Hejwowskim ustalał co dalej. Albo trafiali do oddziału partyzanckiego gdzieś tutaj w tym terenie, albo gdzieś dalej, na inne kwatery. To jest wątek, który jest chyba ważny w dziejach historii mojego dziadka”.

Janusz Cymborski

„Tu [w Miłośnie] mieszkał [mój] brat [Czesław], który właśnie tę kapliczkę pobudował. (…) Brat mieszkał z nami, z rodzicami. Później się ożenił. Wynajął mieszkanie na wsi i otworzył sklepik wiejski. Za okupacji należał do AK. Był prześladowany. Niemcy mieli jakieś donosy. Pewnego dnia była obława w Woli Polskiej. [On] uciekł do takiej piwnicy po wsiach. (…) Bratowa powiedziała, że on gdzieś tam pojechał. [Niemcy] poszli do tych, co im wynajmowali, a oni powiedzieli, że jeszcze wieczorem był. I oni bardzo mocno zbili moją bratową, [która] była w ciąży. (…) [Czesław] w samych kalesonach uciekł do Wiśniewa, do księdza. (…) Nie wiedzieliśmy, co się z nim stało. (…) Zjawił się po wojnie. Wtedy okazało się, że był w Miłośnie. [Dlatego] po wojnie tu pracował, bo musiał z czegoś żyć. Tu kupił kawałek ziemi do Żydów. Na tej ziemi był dom drewniany, ale już taki marny. Tu, gdzie ja mieszkam (…) Przyjechał (wtedy) do nas na wieś i doradził tacie, że on już jest chory i już nie da rady budować na nowo, bo wszystko było spalone, zniszczone. On mu doradził ten sklep”.

Stanisława Gruzińska

„W 1944 r. Rosjanie szli w kierunku Warszawy. (…) Nie do końca przeszli przez Sulejówek. Musieli się gdzieś zatrzymać. (…) Wójt zgodził się, żeby tutaj, bo zwolniło się mieszkanie [po Pączkach], zamieszkali oficerowie. (…) Stacjonowali tutaj (…) a wójt (…) pędził bimber na terenie tego domu do 1945 r”.

Marek Giedwidź